Otworzył oczy. Zbudził go natężający się ruch trasy, znajdującej się tuż pod jego oknem. Niebo ciemno-niebieskie - świt. Odkrył pierzynę i uderzyło go zimno. Nie wstał w nocy aby napalić w piecu. Kładąc nogę na podłodze, kopnął w pustą puszkę po piwie. Chwiejnym krokiem podszedł do stołu, na którym to obrusie była jeszcze rozlana kilkudniowa kawa. Załączył radio nastawione na falę z muzyką klasyczną, która go uspokajała. Radio grało "Adagio for Strings" Samuela Barbera. Pierwszy raz usłyszał ten utwór w filmie "Pluton". Autora odkrył kilka lat potem, jak to często w życiu bywa - przypadkiem. Rozejrzał się po pokoju. Panował w nim istny nieład. Porozrzucane ciuchy i pootwierane szafy. Leżące w każdym kącie dokumenty, książki i zeszyty. Otworzył drzwi i wszedł do kuchni gdzie było jeszcze gorzej. Na środku stała miska z wczorajszą brudną wodą obok której leżało mydło i ręcznik. Na stole suchy chleb i masę okruszków oraz niedojedzony smalec. Pod piecem kupa węgla, a w zlewie niemyte od dawna naczynia. Znalazł szklankę z wczorajszą kawą i wstawił czajnik elektryczny aby zrobić dolewajkę. W wiszącej na drzwiach wyjściowych kurtce odszukał lufkę, Podszedł do popielniczki i wygrzebał niedopalonego papierosa. Oderwał resztę tytoniu od filtra i nabił do lufki. Zalał gorącą wodę do szklanki z fusami. Odczekal trochę aż ostygnie, upił kilka łyków i odpalił peta z lufki. Wziął dwa głębokie zaciągnięcia anielskim dymem tytoniowym. Wypuścił powietrze i jego mózg zaczął powoli jaśnieć. W piecu nie opłacało się palić, gdyż zaraz miał zamiar wyjść z domu na nieokreśloną liczbę godzin. Znów nalał wodę do czajnika, tym razem do pełna i załączył go. Wodę z miski wylał do wiadra. Otworzył drzwi, zabrał wiadro i zeszedł schodami na dół ku wyjściu z domu. Nie miał odpływu, więc wodę wylewał do wychodka znajdującego się na podwórzu. Gdy wyszedł na zewnątrz uderzył go chłód. Wlał wodę do dziury sracza z tamtej epoki i uderzył go smród kału i moczu. Wychodząc z wychodka zwymiotował. Gdy wrócił do siebie, zagotowaną wodę wlał do miski. Potem powtórzył czynność z gotowaniem wody a za trzecim razem wlał już zimną wodę do miski aby nie parzyła. Rozebrał się do naga i usiadł na krześle przed miską. Obmył się od góry w dół. Użył dezodorantu i założył ostatnią czystą bieliznę oraz ubrania. Na zakończenie prac higienicznych umył zęby. Nie chciało mu się golić. - Kurwa - powiedział na głos. Od jakiegoś czasu słowo te jako pierwsze padało z jego ust każdego dnia. Nigdy nie zastanawiał się kiedy to się zaczęło. Jak dużo innych spraw miał to w dupie. Z haczyka drzwi wyjściowych zdjął kurtkę i nałożył na siebie. Z kieszeni wyciągnął czapkę i założył na głowę. Zabrał portfel i wyszedł z domu na przystanek. Wsiadł do pierwszego autobusu jadącego na centrum i nie kupując biletu usiadł na pierwszym wolnym miejscu. Przednim siedziała blondynka z długimi włosami. Nie widział jej twarzy. Delikatnie aby nie poczuła, zaczął owijać wokół swojego palca końcówki kilku jej włosów. Spojrzał w bok i ujrzał panoramę jednego z pokurwionych śląskich miast gdzie mieszkał. Zawsze marzył o morzu. Dom blisko plaży. Głęboki morski, czysty, przyjemny tlen i szum fal. "Może kiedyś" - pomyślał. Wyszedł z autobusu. Przeszedł 50 metrów i wszedł do budynku gdzie pracował. Udał się do gabinetu szefowej.
- Dzień dobry - odezwał się spokojnie. - Proszę o certyfikat.
- Po co panu? - zapytała szefowa.
- Chcę szukać lepszej pracy - odpowiedział.
- Znowu? - zapytała szefowa zmieniając wyraz twarzy z neutralnego na wredny.
- Tłumaczyłem już to pani - spokojnie odpowiedział.
Szefowa lekko zmieniła pozycję na fotelu i powiedziała: - Dam panu kopię i chcę aby od jutra zaczął pan normalnie pracować.
Głębiej spojrzał jej w oczu i znów spokojnie rzekł: - Proszę o oryginał, a pracę mam prawo szukać aż do skutku. Dobrze o tym pani wie.
- Nie ma mowy - stanowczo stwierdziła szefowa.
- Zna pani moją sytuację. Nie chce znowu tego tłumaczyć. Bardzo proszę o oryginał - poprosił spokojnie.
- Nie ma mowy - kategorycznie odmówiła szefowa.
Chwycił klawiaturę komputera. Wyrwał kabel z jednostki i z całej siły uderzył nią szefową w twarz. Okulary z jej twarzy poleciały wraz z przyciskami w kierunku ściany. Ciało osunęło się na ziemię.
- Ej, ty - poczuł dłoń na ramieniu. - Centrum, mam przerwę. Wychodzisz?
Wyszedł z autobusu. "Znowu szary, dupiaty dzień" - pomyślał. Spojrzał w kierunku budynku swojej pracy. "Dupie to" - stwierdził i poszedł w drugą stronę. Idąc zajrzał do portfela. Miał dwie dwójki i jedną piątkę. Był ranek, więc mało co było otwarte. Zaburczało mu w brzuchu. Kto wie kiedy ostatnio jadł. Dwa kilometry dalej, jest stacja paliw gdzie można zjeść bułkę z parówką i wypić małą kawę za tyle ile właśnie ma. Udał się w kierunku stacji. Na miejscu jakiś frajer tankował swoje Seicento. Wszedł do środka i poczuł dmuchnięcie ciepła. Usiadł przy jednym z dwóch pojedynczych stolików i zamówił co zaplanował. W odbiorniku TV mówiono o mającym się dziś odbyć, pierwszym po wyborach posiedzeniu parlamentu. "Chuj tym bałwanom w dupę" - pomyślał. Nienawidził tej hołoty tytułującej się "głosem ludu". Ciężko żyło mu się z świadomością, że społeczeństwo to toleruje. Wiedział lecz jednak, że jest ono głupie i daje wiecznie sobie wciskać kit. Pogodził się jednak z myślą że na przebudzenie ludu się nie zanosi. Ta polityczna mafia manipuluje i okrada tych biednych ludzi pod szyldem reform, kryzysu czy polityki oszczędzania. A bogatsi są coraz bogatsi itd... A wystarczyło by przeczytać dwie najsłynniejsze antyutopie albo coś z Chomsky`ego. Przesiedział na stacji do dziewiątej. Wyszedł i szedł miastem bez celu, myśląc o tym jakie to wszystko pokurwione. W pewnej chwili przez okno jednego z barów, ujrzał w środku popijającego piwo, pewnego długowłosego brudasa, który wisi mu pieniądze. Wszedł do środka.
- Kasa - zwrócił się spokojnie do brudasa.
- Nie mam - ten rzucił przed siebie.
- A na piwo masz? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, chwycił za jego tłuste włosy. Pociągnął je odchylając jego głowę na pewną odległość, a potem szybkim ruchem uderzył jego twarzą o stół. Brudas zdążył jeszcze chwycić jego rękę, lecz po drugim uderzeniu mordą o stół został na stole bezwładnie. Poszperał w kieszeni delikwenta i z kilku banknotów odłożył swoje pięćdziesiąt złotych i wyszedł z baru. "Pojeb" - pomyślał. Szedł ulicą i zastanawiał się nad swoją sytuacją. Od jakiegoś czasu stara sobie ułożyć w miarę normalne życie - chciał zerwać z przeszłością. Nie wychodzi mu to. Ciężko sypia i pije. Nie tak to sobie wyobrażał. Do szaleństwa doprowadzała go ta gówniana robota za grosze, którą teraz legalnie próbował zarabiać na życie. Kupił w kiosku paczkę papierosów. Zapalił jednego. To co wydawało mu się kiedyś oazą spokoju w rzeczywistości było utrapieniem. Ale tak to chyba już jest, że zwykły zjadacz chleba pragnie być kimś szczególnym, a ten szczególny chce być zwykłym zjadaczem chleba. Lecz czy można stać się jednym mając sumienie tego drugiego? A może powinien wrócić do niej? Nie zawsze, lecz często czuł się przy niej dobrze. Palił w łóżku papierosa a ona z głową na jego klatce, rysowała jakieś wzory palcem po jego brzuchu. Opowiadała jakieś głupiutkie historyjki jej koleżanek. Ta prostacka mowa uspokajała jego burzliwy umysł tak samo, jak zapach jej brązowych kręconych włosów działał na zmysł jego węchu. Opuścił ją dla jej bezpieczeństwa. "Ciekawe co teraz robi?" - pomyślał.
- Poczęstujesz papierosem kolego? - spytał dziadek.
Wyciągnął paczkę fajek i poczęstował starego. Widywał go wiele razy. Włóczył się po mieście w obdartym płaszczu nocując gdzie popadnie. Ktoś kiedyś w jakimś barze opowiadał, że stary jest cholernie uzdolniony muzycznie. Za komuny miał grywać to tu, to tam zadziwiając wirtuozerią gry na wielu instrumentach. Potem jednak coś zaczęło pieprzyć mu się z głową, jak to często u zdolnych ludzi bywa. I dziś tak o to włóczy się po mieście.
Zauważył nagle, że znalazł się przed wejściem do miejsca gdzie kiedyś kreował swój los. A więc podświadomie coś przygnało go z powrotem tutaj. "Ostatni raz i wyjadę nad morzę" - pomyślał. Wszedł do środka. Podszedł do lady i usiadł na krześle. Barman tyłem do niego układał umyte kieliszki. Gdy skończył, odwrócił się i go spostrzegł.
- Witaj! Tyle czasu chłopie. Co porabiasz? - uradowany spytał barman.
- Nic specjalnego. Wegetuje - spokojnie odpowiedział.
- Szef powinien się niebawem zjawić. To dla ciebie - i płożył barman przed nim szklankę wódki. - Mówią że z miasta nie wyjechałeś, ale nie ma Cię tam gdzie być powinieneś. Ktoś coś mówił że masz jakieś załamanie, ale tacy są ludzie. Sam wiesz.
- Pieprzyć ludzi - odpowiedział.
Wtedy do środka wszedł ON - człowiek dla którego kiedyś pracował. Szef szefów. Gdy spostrzegł że jego niezawodny niegdyś pracownik siedzi w środku, uśmiechnął się i skinął głową. Widząc kiwnięcie odszedł od lady i ruszył za nim do pokoju. Szef kazał czekać swojej ochronie na zewnątrz i nie przeszkadzać.
- Co pijesz? - zapytał szef.
- Czysta z sokiem cytronowym - odparł.
- Dalej marnujesz się w tej pseudo robocie. Wziąłeś wolne?
- Tak jakby.
- Chodzisz do tej terapeutki co Ci poleciłem? - spytał szef siadając na przeciw kładąc trunek na stole.
Utkwił wzrok na szklance i przypomniał sobie ostatnią wizytę. Przyszedł z książką którą dała mu terapeutka odnośnie choroby którą "wydaje" się jej że on ją ma. Delikatnie próbował dać jej do zrozumienia, że prócz tego że o tym co mu dolega nie dowiedział się niczego nowego, to do tego czuł się rozczarowany tym, iż w książce tej wyczytał jak działa umysł terapeutki. Oczywiście tego nie zrozumiała, bo zaczęła mu zadawać takie same pytania i mówić rzeczy które wyczytał w książce. Gdyby zrozumiała, wiedziałaby że w trakcie czytania odpowiedział sobie na te pytania sam. W tym momencie, terapia straciła na wartości treści. Została tylko relacja werbalna na tle terapeuta-pacjent. To tak jak iść z kimś do kina na film, który to ta osoba widziała i w trakcie drogi całego by opowiedziała. Oczywiście starał się ratować sytuację, ale nic z tego nie wyszło.
- Wiesz że nie przyszedłem tutaj mówić o moim stanie psychicznym - odpowiedział.
- Wiem
- Podaj cel. Najwartościowszy. Wykonam je i wyjadę. Muszę odpocząć od tego miasta.
Szef przyglądał się mu chwilę. Potem wyciągnął kopertę i rzucił ją na stół.
Nazajutrz stał już przed domem człowieka którego miał zabić. Z koperty wyczytał że facet jest mężem kochanki szefa. Gdy się o tym dowiedział, nie dopuszcza żony do córki grożąc że ją zabije. Przed domem kręciło się dwóch facetów. "Będę musiał zabić trzech w cenie jednego" - pomyślał. Obserwował zachowanie tych dwóch od jakiegoś czasu i stwierdził że raczej prócz muskulatury i broni za pazuchą nie wyglądają na bystrych. Zabrał pizze i ruszył w ich kierunku.
- Cześć. Szef kazał przywieść pizze dla was i dla małej - powiedział.
Faceci wzięli do rąk po swojej pizze. O to chodziło. Trzecią pizze opuścił na ziemię i w jego ręce ukazała się broń z tłumikiem. Za nim dwójka pechowców pozbyła się swoich pizz i chwyciła swoją broń leżeli już martwi. Wszedł do środka. Cel siedział na fotelu i oglądał TV.
- Czego chcesz? - zapytał spostrzegając go.
Strzelił mu prosto między oczy. Nagle jednakowo poczuł ogromny ból w brzuchu i usłyszał huk wystrzału. Padł na ziemię. Gdy zdołał lekko podnieść głowie, w wejściu do drugiego pomieszczenia stała dziewczynka z bronią w dłoniach.
- Mama powiedziała, że mam strzelić do osoby która wejdzie do domu z pistoletem - powiedziała łamiącym głosem z łzami w oczach.
- W porządku. Dobrze Ci powiedziała. Tylko że ja jestem po twojej stronie. Nic Ci nie zrobię. Zadzwoń po mamę żeby po Ciebie przyjechała - odparł starając się nie mdleć z bólu.
Kilka minut próbował wstać. Gdy mu się to udało do domu wbiegła młoda kobieta. Podbiegła do córki i zabrała jej broń natychmiast w niego wymierzając.
- Kim jesteś? - zapytała
- Miałem unieszkodliwić twojego męża abyś zabrała córkę - odpowiedział próbując ręką przyciskać ranę.
- Nie kłamiesz? - zapytała już spokojniejsza
- Nie. Gdybym miał coś wam zrobić już dawno bym to zrobił - odpowiedział
- Zawieść Cię do szpitala? - zapytała pomagając mu iść w kierunku jej auta.
- Mała dobrze trafiła. Nie mam dużo czasu - odparł
- To gdzie Cię zawieść? - zapytała odpalając silnik.
- Chciałem jechać odpocząć nad morzem. Ale teraz to już bez znaczenia.
Kobieta jechała przed siebie. Patrzył przez okno samochodu na pejzaż tego pokurwionego miasta. Był senny. Powoli zamykał oczy - umierał.
poniedziałek, 14 listopada 2011
czwartek, 25 sierpnia 2011
Ryszard Kapuściński - "Imperium"
"Imperium" to podróż Ryszarda Kapuścińskiego (najczęściej po Lemie tłumaczony polski pisarz) po wielkim obszarze ZSRR. Jest opis, relacja, historia tego wielkiego państwa. Autor rozpoczyna swoją książkę od swojego pierwszego zetknięcia się z imperium podczas okupacji jego rodzinnej miejscowości podczas drugiej wojny światowej. Pół wieku później rozpoczyna wędrówkę po ZSRR. Jego pierwszym celem jest Kaukaz i republiki środkowej Azji. Poznamy historię Armenii, Azerbejdżanu, Turkmenii czy Kirgizji. Dzieje tych wielowiekowych kultur poznamy na tle kolonializmu Moskwy i ciągłych napięć. Autor odwiedzi co oczywiste Moskwę i Petersburg. Zwiedzi kreml i użyczy nas świetnymi informacjami z historii tych wielkich miast od panowania caratu przez bolszewizm, stalinizm i komunizm. Dowiemy się o ciemnej stronie imperium w postaci historii o łagrach, opowiedzianych przez zesłanych. Nie minie nas też sprawa zbrodni Stalina jak wielki głód na Ukrainie, przesiedlenia czy czystki etniczne. Kapuściński przemierzy dziesiątki tysięcy kilometrów, oprowadzając nas od bezludnej Syberii do wielkich zachodnich metropolii. Od miejscowości górniczych mieszczących się nad kołem polarnym do pustynnych terenów Azji na południu.
"Imperium" to historia potęgi, która w trakcie jej pisania się rozpadła. Bardziej jednak to historia zwykłych ludzi żyjących w tym wielkim państwie często w ubóstwie, przeraźliwym mrozie czy upale i w błocie. To wędrówka do świata tak skomplikowana jak jego wielkość i zróżnicowanie. Kapuściński potrafił odnaleźć jednak styl i formę dzięki której można przybliżyć sobie historię ZSRR.
"Imperium" to historia potęgi, która w trakcie jej pisania się rozpadła. Bardziej jednak to historia zwykłych ludzi żyjących w tym wielkim państwie często w ubóstwie, przeraźliwym mrozie czy upale i w błocie. To wędrówka do świata tak skomplikowana jak jego wielkość i zróżnicowanie. Kapuściński potrafił odnaleźć jednak styl i formę dzięki której można przybliżyć sobie historię ZSRR.
środa, 8 czerwca 2011
Jak kończyli wielcy Grecji
Sokrates - zmuszony do samobójstwa
Pitagoras - zginął w czasie rozruchów wszczętych przez zwykłych zjadaczy chleba
Sofokles - uznany za szaleńca
Platon - z odrazą wycofał się z polityki
Arystoteles - zmarł na wygnaniu znalazłszy wcześniej azyl w jaskini
Diogenes - schował się w beczce
Archimedes - zabity przez legionistę rzymskiego
Pitagoras - zginął w czasie rozruchów wszczętych przez zwykłych zjadaczy chleba
Sofokles - uznany za szaleńca
Platon - z odrazą wycofał się z polityki
Arystoteles - zmarł na wygnaniu znalazłszy wcześniej azyl w jaskini
Diogenes - schował się w beczce
Archimedes - zabity przez legionistę rzymskiego
Epidemia
Epidemia to może za mocne słowo, ale chce coś powiedzieć tylko tym, którzy uważają że problem jest jak w przypadku ptasiej czy świńskiej grypy. Chodzi o kupno nowych szczepionek. Dużo moich znajomych twierdzi że znowu wciska się kit aby kupić szczepionki. Może to i prawda ale na razie takowej nie ma. Jest za to bakteria która się zmutowała a zdolność ewolucji mikroorganizmu i adaptacji wyściga nasze laboratoria. Biologiczni mordercy byli (cholera, dżuma) i są (AIDS). 100 lat temu pandemia grypy zabiła więcej ludzi niż zginęło podczas I wojny światowej. Wmawia się nam że mamy na tyle dobrą medycynę aby nas chronić przed chorobami. Prawda jest taka że przez ostatnie dziesięciolecia ewolucja chorób tylko zwolniła co nie neguje jej rozkwitu teraz bądź w przyszłości.
poniedziałek, 2 maja 2011
Śmierć bin Ladena
Budzę się dziś rano i słyszę o śmierci bin Ladena. W wiadomościach ukazuje się nasz prezydent Bronek i mówi: "Sprawiedliwość dopadnie każdego kto wystąpi przeciw porządkowi światowego ładu". Światowy ład?! Niech Bronek powie najpierw obywatelom że światowy ład to narzucony nam kapitalistyczny totalitaryzm pod rządami Unii Europejskiej i USA.
Wracając do śmierci bin Ladena, który jest twarzą opozycji przeciw temu "ładowi". Oto co wydarzyło się w ciągu 12 godzin kiedy spałem:
a) Zabito bin Ladena w Abbottabad.
b) Potwierdzenie DNA i pokazanie rzekomej martwej twarzy bin Ladena przez CNN i telewizje Pakistańską.
c) Pochowanie ciała bin Ladena w morzu.
Więc ja pytam:
a) Jak to się stało, że Osama bin Laden, kiedy to od lat 90 (po zamachach na ambasady USA w Afryce) ponoć ukrywał się gdzieś w górskich jaskiniach, nagle znalazł się w swojej rezydencji 55 km na północ od Islamabadu? Otoczona drutem kolczastym rezydencja, to chyba ostatnie miejsce gdzie mógłby schować się bin Laden, gdyż rezydencja ta, na pewno obserwowana była przez wywiad USA, jak każda rezydencja domniemanego terrorysty.
b) Jakim cudem potwierdzono w kilka godzin DNA bin Ladena skoro najbliższe laboratorium od jego zabójstwa znajduje się pewnie w Islamabadzie. Z tego co wiem na wyniki badań i ekspertyzy trochę się czeka.
Następnie zdjęcie rzekomo martwego bin Ladena;
c) Jakoś szybko pozbyto się właściwie jedynego dowodu, to znaczy ciała bin Ladena, rzucając je do morza. Czy to logiczne? USA tłumaczy to że ruch ten wykonało w obawie przed ewentualnymi pielgrzymkami do grobu męczennika. W taki o to sposób USA łamie prawa religijne Islamu, które nakazuje zakopać ciało w ziemi.
Sprawa śmierdzi, lecz śmierdzi mi znanym zapachem marki Zachodnia Propaganda a co za tym idzie:
1. Obama nabił punktów przed wyborami jak Bush z akcją schwytania Husajna.
2. Giełda w NYC skoczy do góry.
3. Będzie można skupić na innych wojnach jak np.: w Libii
Za G.W. Busha bin Laden żyć musiał, aby jakoś tłumaczyć obecność wojsk koalicji w Afganistanie i Iraku. Za Obamy stał się propagandą. Cała ta bajka o bin Ladenie z którym cyrk był już wcześniej odnośnie jego autentyczności od początku była źle napisana, ale to temat na książkę...
sobota, 30 kwietnia 2011
poniedziałek, 11 kwietnia 2011
Wiktor B.
Wiktor But, Butt, Bont, Butte, Boutov, Buyte, Byt, Witalij Siergitow. W kręgach wywiadowczych nazywany po prostu Wiktor B. z powodu posługiwania się wieloma nazwiskami przez Buta. Tęgi facet z wąsem, czasem z brodą o stalowych oczach. Zna 8 języków. Przyjacielski, inteligentny i łatwo zawierający znajomości. Słowa Buta: "Ojciec był mechanikiem samochodowym, a matka księgową.
Wiktor Anatoliewicz But urodził się 13 stycznia 1967 roku. Miejsce urodzonia Duszenbe w Tadżykistanie. Inne podawane miejsca urodzenia to Aszchabat w Turkemistanie, Smoleńsk w Rosji, Ukraina.
But przyznał się do ukończenia Moskiewskiego Wojskowego Instytutu Języków Obcych, a następnie uzyskania dyplomu z ekonomii w rosyjskiej uczelni wojskowej. Według danych wywiadu, Wiktor But chodził w latach 1974-1834 do szkoły nr 47 w Duszambe, a zanim podjął naukę jezyków obcych, uzyskał dyplom z socjologii, specjalizacja - interkulturowe komunikowanie się (1981-1991). Służył w lotnictwie armii ZSRR, i był dwa lata w Mozambiku gdzie poznał Afrykę.
Władanie językami: perfekcyjnie - rosyjski, angielski, francuski. Biegle - hiszpański. Dobrze - niemiecki, portugalski, dialekty afrykańskie jak farsi i urdu. Języki wyuczone z lingwistycznej moskiewskiej uczelni znanej zachodniemu wywiadowi z bliskiego powiązania z GRU, czyli szeroko rozgałęzionym wywiadem wojskowym, przez lata sprawowującemu pieczę nad dostawami rosyjskiej broni dla rewolucyjnych ruchów i komunistycznych państ trzeciego świata. Brytyjski wywiad nie wątpił w to że But jest członkiem GRU. Zachód był też zdania o przynależności Buta i jego rodziców do KGB czemu sam But ostro zaprzeczał.
W 1991 Wiktor But zakłada własne przedsiębiorstwo, które wykożystało rozpad ZSRR do zbudowania swojej potęgi transportu lotniczego. Flota radziecka została bez środków na utrzymanie a jej samoloty, stały się do wzięcia. Piloci i załogi zostali bez pracy. Nie było pieniędzy na paliwo i przegląd maszyn. Od Sankt Petersburga po Władywostok stały setki starych, opuszczonych samolotów transportowych typu antonow, tupolew, jakowlew i iljuszyn, z których potem But stworzył swoją flotę. Mimo wieku, samoloty te, doskonale nadawały się do przewożenia towarów Buta. Maszyny mimo głośnych silników, świetnie lądowały na nierównych lotniskach Trzeciego Świata, gdzie nieraz lądowało się pod ostrzałem. Miały mocne opony i świetną pneumatykę oraz łatwo wymieniało się części.
Dwudziestopięcioletni But wyłożył 120 000 dolarów z własnej kieszeni na zakup swoich trzech pierwszych antononów, chociaż podobno pomogło mu w tym GRU. Początkowo But uzależniony był od swoich byłych zwierzchników jednak potem rozkręcał już całkiem swój własny biznes, choć nadal utrzymywał stare kontakty. Mnóstwo broni i amunicji zalegało w Rosji i w byłych republikach radzieckich. Broń tą, przejmowały prywatne firmy w których zaopatrywał się But. Magazyny z bronią podległe wojsku, pustoszały w szybkim tempie, gdyż za pomocą łapówek, skorumpowani wojskowi sprzedawali broń handlarzą. Jeden z handlarzy bronią, który robił interesy z butem, wspomina łatwość, z jaką można było dostać nawet najniebezpieczniejszy rodzaj broni. Opowiadał, że miał swoją starą fotografię, na której pijany kieruje traktorem ciągnącym w pełni sprawną rosyjską rakietę z głowicą jądrową. - Pozwolili mi przejechać - wspomina - i wszyscy naśmiewali się, mówiąc, że mają nadzieję, że nie wybuchnie.
But i jego pracownicy dokładnie wiedzieli jak manipulować innymi firmami, rejestrami samolotowymi i jurysdykcją. But lokował swoje firmy tam gdzie brakowało jasnych przepisów prawnych. I tak na przykład powiązane z nim firmy pojawiły się w Belgii, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w Suazi i kilku krajach afrykańskich (Libieria, Sierra Leone, RPA, Kongo, Republika Środkowoafrykańska, Gwinea Równikowa), a nawet w amerykańskich stanach Delaware i Teksas.
Wkrótce But pojął zasadę numer jeden transportu samolotowego: nigdy nie latać na pusto. Po wyładowaniu swojego ładunku, samoloty Buta zabierały ze sobą inne towary jak: diamenty, koltan (wykorzystywany w produkcji telefonów komórkowych i laptopów), złoto, ryby, bawełne, drzewa. Tak więc trasa lotów samolotów Buta wyglądała następująco: Ładunek broni w fabrykach zbrojeniowych w krajach Europy Wschodniej jak Burgas w Bułgarii. Następnie samoloty te kierowały się do baz Buta jak Szaradża w ZEA gdzie odbywał się przeładunek. Potem transport leciał do ukrytych lotnisk w Afganistanie bądź Afryce gdzie lądowały nocą na trudnym terenie. Wreście samoloty zawracały do Ostendy czy Szaradży gdzie czekały na następny załadunek. But pracował również dla rosyjskich biznesmenów którzy napływali do Dubaju gdzie rozwijał się handel towarami. Rosjanie wynajmowali samoloty Buta do przewozu właściwie wszystkiego, od ołówków począwszy, a na samochodach, elektronice i meblach z IKEA skończywszy. But dorobił się majątku na legalnym handlu, jednak największe kokosy zbierał z handlu bronią.
Sukces Buta polegał głównie na tym, że dostarczał broń każdemu kto ją zamówił. Uzbrajał obie strony danego konfliktu. Pierwsze sukcesy odniósł w Afganistanie gdzie uzbrajał zarówno siły rządowe jak i Talibów. W Afryce działał podobnie. Uzbrajał konkurujące ze sobą plemiona oraz afrykańskich dyktatorów jak Charles Taylor z Sierra Leone. Zyski z swojej działalności lokował w miejscach, gdzie bankowość nie wymagała zbyt wielu papierów lub nie pytała o wiele. Takim miejscem były Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz raje podatkowe. Zachodnie banki w momencie wpłacania większej kwoty wypytywały o pochodzenie danej sumy, banki w ZEA zaś o nic nie pytały, co sprzyjało praniu brudnych pieniędzy. W ostatnim etapie swojej działalności But uzbrajał nawet NATO i wojska amerykanskie w Iraku. - "Uzbroiłem wszystkie armie świata oprócz Armii Zbawienia" - chwalił się But.
Wiktora Buta dopadła wreście chęć wiecznego zysku. Problemy zaczeły się w latach 90, kiedy to działalnością Buta zaczeły się interesować kraje jak Belgia i RPA które podejrzewały go o pranie brudnych pieniędzy, oraz amerykański i brytyjski wywiad i dziennikarze którzy coraz częściej pisali o rosyjskim handlarzu bronią. But jednak czuł się bezkarnie łamiąc embarga na dostawy broni ONZ. Chronił się również za znajomościami z wpływowymi ludźmi zarówno z mniejszych krajów jak i potęg z USA na czele. Po zamachach z 11 Września 2001, administracja Busha i wywiad USA zainteresowały się Butem mocniej, gdyż był on podejrzewany o uzbrojenie terrorystów Osamy bin Ladena z Al-Qaidy, oraz coraz częste kontakty z dyktaktorami jak Charles Taylor, Muammar Kaddafi, Ibrahim Bahowi, "Mosquito" Bockarie i Jonas Savimbi którzy byli odpowiedzialni za szkolenie terrorystów i zbrodnie przeciwko ludzkości. Czarny kontynent płonął w ogniu uzbrojony przez Buta. Uganda, Ruanda, Liberia, Sierra Leone, Konga, Brukina Faso, Zair, Angola - to tylko niektóre kraje Afryki gdzie widywano samoloty Buta. Widywano je również w Ameryce Południowej gdzie produkowano narkotyki (Kolumbia), głównie Kokaina. Z Afganistanu zaś, But przewoził opium. Dowody na przewóz narkotyków spowodowały wreście rozpoczęcie procesu który pozwolił schwytać Buta.
Wielu urzędników jak Wolosky, Schneidman, Morgner i Hain oraz aktywiści typu Peleman i Austin próbowało zmusić rząd USA do schwytania Buta. Jednak gdy wyszło na jaw, że poprzez nieudolność wojskowych i ludzi z pentagonu, Wiktor But prowadzi interesy z wojskiem USA w Iraku (But dostawał nawet kartki na darmowe paliwo), stracili oni nadzieje na postawienie Buta przed sąd. Inna kwestia, że rządowi USA jak i wielu innym ludziom na świecie interesy z Butem po prostu się opłacały.
Wiktor But, znany z swojej ostrożności, popełnił jednak błąd. Pod koniec 2007 roku, wywiad USA, poprzez swoich agentów nawiązało kontakt z bliskim współpracownikiem Buta Andriejem Smulianamem, prosząc go w e-mailu o kontakt z "Borysem" w sprawie kupna "sprzętu rolniczego". Agenci podali się za ludzi z FARC (kolumbijski oddział paramilitarny specjalizujący się w ochronie interesów narkotykowych), z którymi But pośrednio robił interesy. Nadsłuchiwano telefon Smuliana i wiadomo jest, że na początku 2008 roku, ten rozmawiał z Butem o negocjacjach z "przyjaciółmi z FARC". But pokazał zdjęcia przywódców FARC Smulianemu i ten przekonał Buta. Nie wiadomo jak But dał się namówić, bo nie podsłuchano tego spotkania, ale wydaje się że Smulian skłamał, wzmagany chęcią zysków. Początkowo miejsce spotkania wyznaczono na Bukareszt, jednak telewizja rumuńska nadała program, w ktrórym skojarzono pewną linie lotniczą latającą do Bukaresztu jako powiązaną z Butem. Wreście agenci w e-mailu nadanym do Moskwy (gdzie But był najzupełniej bezpieczny chroniony przez Putina) napisali że ich głowny negocjator "El Commendante" jedzie do Tajlandii, a But natychmiast zgodził się na spotkanie w Bangkoku.
W czwartek, 6 marca 2008 roku, Wiktor But przyleciał do Bangkoku i udał się do hotelu gdzie miał się spotkać z Kolumbijczykami. W sali konferencyjnej zamiast ujrzeć ludzi z FARC, otoczony został przez pięćdziesięciu policjantów i agentów z Agencji ds. Zwalczania Przestępczości Narkotykowej (DEA). W 2010 roku Wiktor But został przewieziony do więzienia w USA, skąd wzywa Moskwe o pomoc w uwolnieniu.
Wiktor Anatoliewicz But urodził się 13 stycznia 1967 roku. Miejsce urodzonia Duszenbe w Tadżykistanie. Inne podawane miejsca urodzenia to Aszchabat w Turkemistanie, Smoleńsk w Rosji, Ukraina.
But przyznał się do ukończenia Moskiewskiego Wojskowego Instytutu Języków Obcych, a następnie uzyskania dyplomu z ekonomii w rosyjskiej uczelni wojskowej. Według danych wywiadu, Wiktor But chodził w latach 1974-1834 do szkoły nr 47 w Duszambe, a zanim podjął naukę jezyków obcych, uzyskał dyplom z socjologii, specjalizacja - interkulturowe komunikowanie się (1981-1991). Służył w lotnictwie armii ZSRR, i był dwa lata w Mozambiku gdzie poznał Afrykę.
Władanie językami: perfekcyjnie - rosyjski, angielski, francuski. Biegle - hiszpański. Dobrze - niemiecki, portugalski, dialekty afrykańskie jak farsi i urdu. Języki wyuczone z lingwistycznej moskiewskiej uczelni znanej zachodniemu wywiadowi z bliskiego powiązania z GRU, czyli szeroko rozgałęzionym wywiadem wojskowym, przez lata sprawowującemu pieczę nad dostawami rosyjskiej broni dla rewolucyjnych ruchów i komunistycznych państ trzeciego świata. Brytyjski wywiad nie wątpił w to że But jest członkiem GRU. Zachód był też zdania o przynależności Buta i jego rodziców do KGB czemu sam But ostro zaprzeczał.
W 1991 Wiktor But zakłada własne przedsiębiorstwo, które wykożystało rozpad ZSRR do zbudowania swojej potęgi transportu lotniczego. Flota radziecka została bez środków na utrzymanie a jej samoloty, stały się do wzięcia. Piloci i załogi zostali bez pracy. Nie było pieniędzy na paliwo i przegląd maszyn. Od Sankt Petersburga po Władywostok stały setki starych, opuszczonych samolotów transportowych typu antonow, tupolew, jakowlew i iljuszyn, z których potem But stworzył swoją flotę. Mimo wieku, samoloty te, doskonale nadawały się do przewożenia towarów Buta. Maszyny mimo głośnych silników, świetnie lądowały na nierównych lotniskach Trzeciego Świata, gdzie nieraz lądowało się pod ostrzałem. Miały mocne opony i świetną pneumatykę oraz łatwo wymieniało się części.
Dwudziestopięcioletni But wyłożył 120 000 dolarów z własnej kieszeni na zakup swoich trzech pierwszych antononów, chociaż podobno pomogło mu w tym GRU. Początkowo But uzależniony był od swoich byłych zwierzchników jednak potem rozkręcał już całkiem swój własny biznes, choć nadal utrzymywał stare kontakty. Mnóstwo broni i amunicji zalegało w Rosji i w byłych republikach radzieckich. Broń tą, przejmowały prywatne firmy w których zaopatrywał się But. Magazyny z bronią podległe wojsku, pustoszały w szybkim tempie, gdyż za pomocą łapówek, skorumpowani wojskowi sprzedawali broń handlarzą. Jeden z handlarzy bronią, który robił interesy z butem, wspomina łatwość, z jaką można było dostać nawet najniebezpieczniejszy rodzaj broni. Opowiadał, że miał swoją starą fotografię, na której pijany kieruje traktorem ciągnącym w pełni sprawną rosyjską rakietę z głowicą jądrową. - Pozwolili mi przejechać - wspomina - i wszyscy naśmiewali się, mówiąc, że mają nadzieję, że nie wybuchnie.
But i jego pracownicy dokładnie wiedzieli jak manipulować innymi firmami, rejestrami samolotowymi i jurysdykcją. But lokował swoje firmy tam gdzie brakowało jasnych przepisów prawnych. I tak na przykład powiązane z nim firmy pojawiły się w Belgii, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w Suazi i kilku krajach afrykańskich (Libieria, Sierra Leone, RPA, Kongo, Republika Środkowoafrykańska, Gwinea Równikowa), a nawet w amerykańskich stanach Delaware i Teksas.
Wkrótce But pojął zasadę numer jeden transportu samolotowego: nigdy nie latać na pusto. Po wyładowaniu swojego ładunku, samoloty Buta zabierały ze sobą inne towary jak: diamenty, koltan (wykorzystywany w produkcji telefonów komórkowych i laptopów), złoto, ryby, bawełne, drzewa. Tak więc trasa lotów samolotów Buta wyglądała następująco: Ładunek broni w fabrykach zbrojeniowych w krajach Europy Wschodniej jak Burgas w Bułgarii. Następnie samoloty te kierowały się do baz Buta jak Szaradża w ZEA gdzie odbywał się przeładunek. Potem transport leciał do ukrytych lotnisk w Afganistanie bądź Afryce gdzie lądowały nocą na trudnym terenie. Wreście samoloty zawracały do Ostendy czy Szaradży gdzie czekały na następny załadunek. But pracował również dla rosyjskich biznesmenów którzy napływali do Dubaju gdzie rozwijał się handel towarami. Rosjanie wynajmowali samoloty Buta do przewozu właściwie wszystkiego, od ołówków począwszy, a na samochodach, elektronice i meblach z IKEA skończywszy. But dorobił się majątku na legalnym handlu, jednak największe kokosy zbierał z handlu bronią.
Sukces Buta polegał głównie na tym, że dostarczał broń każdemu kto ją zamówił. Uzbrajał obie strony danego konfliktu. Pierwsze sukcesy odniósł w Afganistanie gdzie uzbrajał zarówno siły rządowe jak i Talibów. W Afryce działał podobnie. Uzbrajał konkurujące ze sobą plemiona oraz afrykańskich dyktatorów jak Charles Taylor z Sierra Leone. Zyski z swojej działalności lokował w miejscach, gdzie bankowość nie wymagała zbyt wielu papierów lub nie pytała o wiele. Takim miejscem były Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz raje podatkowe. Zachodnie banki w momencie wpłacania większej kwoty wypytywały o pochodzenie danej sumy, banki w ZEA zaś o nic nie pytały, co sprzyjało praniu brudnych pieniędzy. W ostatnim etapie swojej działalności But uzbrajał nawet NATO i wojska amerykanskie w Iraku. - "Uzbroiłem wszystkie armie świata oprócz Armii Zbawienia" - chwalił się But.
Wiktora Buta dopadła wreście chęć wiecznego zysku. Problemy zaczeły się w latach 90, kiedy to działalnością Buta zaczeły się interesować kraje jak Belgia i RPA które podejrzewały go o pranie brudnych pieniędzy, oraz amerykański i brytyjski wywiad i dziennikarze którzy coraz częściej pisali o rosyjskim handlarzu bronią. But jednak czuł się bezkarnie łamiąc embarga na dostawy broni ONZ. Chronił się również za znajomościami z wpływowymi ludźmi zarówno z mniejszych krajów jak i potęg z USA na czele. Po zamachach z 11 Września 2001, administracja Busha i wywiad USA zainteresowały się Butem mocniej, gdyż był on podejrzewany o uzbrojenie terrorystów Osamy bin Ladena z Al-Qaidy, oraz coraz częste kontakty z dyktaktorami jak Charles Taylor, Muammar Kaddafi, Ibrahim Bahowi, "Mosquito" Bockarie i Jonas Savimbi którzy byli odpowiedzialni za szkolenie terrorystów i zbrodnie przeciwko ludzkości. Czarny kontynent płonął w ogniu uzbrojony przez Buta. Uganda, Ruanda, Liberia, Sierra Leone, Konga, Brukina Faso, Zair, Angola - to tylko niektóre kraje Afryki gdzie widywano samoloty Buta. Widywano je również w Ameryce Południowej gdzie produkowano narkotyki (Kolumbia), głównie Kokaina. Z Afganistanu zaś, But przewoził opium. Dowody na przewóz narkotyków spowodowały wreście rozpoczęcie procesu który pozwolił schwytać Buta.
Wielu urzędników jak Wolosky, Schneidman, Morgner i Hain oraz aktywiści typu Peleman i Austin próbowało zmusić rząd USA do schwytania Buta. Jednak gdy wyszło na jaw, że poprzez nieudolność wojskowych i ludzi z pentagonu, Wiktor But prowadzi interesy z wojskiem USA w Iraku (But dostawał nawet kartki na darmowe paliwo), stracili oni nadzieje na postawienie Buta przed sąd. Inna kwestia, że rządowi USA jak i wielu innym ludziom na świecie interesy z Butem po prostu się opłacały.
Wiktor But, znany z swojej ostrożności, popełnił jednak błąd. Pod koniec 2007 roku, wywiad USA, poprzez swoich agentów nawiązało kontakt z bliskim współpracownikiem Buta Andriejem Smulianamem, prosząc go w e-mailu o kontakt z "Borysem" w sprawie kupna "sprzętu rolniczego". Agenci podali się za ludzi z FARC (kolumbijski oddział paramilitarny specjalizujący się w ochronie interesów narkotykowych), z którymi But pośrednio robił interesy. Nadsłuchiwano telefon Smuliana i wiadomo jest, że na początku 2008 roku, ten rozmawiał z Butem o negocjacjach z "przyjaciółmi z FARC". But pokazał zdjęcia przywódców FARC Smulianemu i ten przekonał Buta. Nie wiadomo jak But dał się namówić, bo nie podsłuchano tego spotkania, ale wydaje się że Smulian skłamał, wzmagany chęcią zysków. Początkowo miejsce spotkania wyznaczono na Bukareszt, jednak telewizja rumuńska nadała program, w ktrórym skojarzono pewną linie lotniczą latającą do Bukaresztu jako powiązaną z Butem. Wreście agenci w e-mailu nadanym do Moskwy (gdzie But był najzupełniej bezpieczny chroniony przez Putina) napisali że ich głowny negocjator "El Commendante" jedzie do Tajlandii, a But natychmiast zgodził się na spotkanie w Bangkoku.
W czwartek, 6 marca 2008 roku, Wiktor But przyleciał do Bangkoku i udał się do hotelu gdzie miał się spotkać z Kolumbijczykami. W sali konferencyjnej zamiast ujrzeć ludzi z FARC, otoczony został przez pięćdziesięciu policjantów i agentów z Agencji ds. Zwalczania Przestępczości Narkotykowej (DEA). W 2010 roku Wiktor But został przewieziony do więzienia w USA, skąd wzywa Moskwe o pomoc w uwolnieniu.
środa, 6 kwietnia 2011
Krótki zarys nihilizmu.
Krótki zarys nihilizmu.
Nihilizm jest negowaniem, które osiąga szczególne rozmiary: neguje uznawane wartości, a zarazem nie proponuje innych. Nihilizm rodzi się z gniewu, nienawiści, rozpaczy, rozczarowania, rezygnacji, nudy. Nihilizm jest postawą człowieka, który, odrzucając istniejący porządek, nie potrafi sobie wyobrazić jego możliwych ulepszeń, skutkiem czego popada w stadium destrukcji czy autodestrukcji. W życiu nie spotyka się nihilizmu absolutnego, lecz jedynie nihilizm relatywny. W pewnym sensie nihilizmem absolutnym jest samobójstwo, a bezgłośne zamieranie w skrajnej negacji świata można uznać za znaczne przybliżenie do nihilizmu absolutnego1.
Nachodzi więc pytanie: Skoro jest się nihilistą i odrzuca się wszelkie wartości, a tym samym sens życia, dlaczego naturalnym tego następstwem u wszystkich nihilistów nie jest samobóstwo?
Na to pytanie odpowiedzieć może nam dać fragment Biesów Dostojewskiego, gdzie w rozmowie z Antonim Ławrientiewiczem Aleksiej Kiriłłow przedstawia swoją teorię na temat samobójstwa.
Twierdzi Kiriłłow bowiem, że samobójstwa nie popełniają ludzie z dwóch przyczyn małej (strach przed bólem) i dużej (lęk przed życiem pozagrobowym). Gdy Ławrientiewicz stwierdza iż „Człowiek boi się śmierci, gdyż kocha życie” Kiriłłow wybucha mówiąc: „Właśnie to jest podłość i w tym całe oszukaństwo! Życie to ból, życie to strach, dlatego właśnie człowiek jest nieszczęśliwy. Teraz wszystko jest bólem i strachem. Teraz człowiek kocha życie, bo kocha ból i strach. Tak to jest urządzone. Życie dane jest człowiekowi za cenę bólu i strachu, i w tym całe oszukaństwo. Człowiek nie jest prawdziwym człowiekiem. Przyjdzie inny człowiek, szczęśliwy i dumny. Będzie mu wszystko jedno: żyć czy umierać – ten będzie nowym człowiekiem. Kto zwycięży ból i strach, sam stanie się bogiem. A tamtego Boga już nie będzie”2 .
Biesy opublikowane w latach 1871 i 1872 uważane są za powieść traktującą o „nihilizmie społecznym”. Prototyp nihilisty, stworzył zaś, Iwan Turgieniew w dziele Ojcowie i Dzieci z 1862 roku w postaci studenta medycyny Bazarowa. Bazarow, rzuca zdaniami typowo nihilistycznymi jak: „W dzisiejszych czasach negacja jest najbardziej pożyteczną rzeczą, dlatego negujemy”, albo: „Burzymy, ponieważ jesteśmy siłą [...], a siła nie potrzebuje usprawiedliwienia”. W rozmowie z swoim przyjacielem Arkadiuszem Bazarow mówi: „Człowiek jest dziwną istotą. Gdy z dystansu przyjrzeć się pustemu życiu, jakie prowadzą tu >>ojcowie<<, rzeczywiście pytasz: Czy jest coś lepszego? Jesz, pijesz – i masz świadomość, że postępujesz najzupełniej rozumnie i słusznie. A jednak nic to nie warte – niszczy cię nuda”.
W 1888 roku w swym dziele Wola Mocy Fryderyk Nietzsche pisze: „Opowiadam historię dwu najbliższych stuleci. Opisuję nadchodzącą przyszłość, przyszłość, która nie może już nadejść jako inna: nastanie nihilizmu. Historię tę można opowiadać już teraz: bo samej konieczności będzie to dzieło. Przyszłość to mówi już setkami znaków, los ten wszędzie się zapowiada; dla tej muzyki przyszłości każdy ma już wyostrzony słuch. Cała nasza kultura europejska już od dawna porusza się w torturze napięcia, które narasta z wieku na wiek, jak ku katastrofie: niespokojnie, gwałtownie, forsownie: niby strumień, który chce dobiec k o ń c a, który juz nie oddaje się namysłowi, który boi się namyśleć”.
Nietzsche przewidzial powyżej dwu wieczny nihilizm z swojej teorii – ż e n a c z e l n e w a r t o ś c i u l e g a j ą o d w a r t o ś c i o w a n i u. Brakuje celu; brakuje odpowiedzi na {pytanie} >>Dlaczego?<< .
Te naczelne wartości, które się odwartościowały według Nietzschego, to głownie wiara na której opierał się świat zachodni. Wiara że dzieje świata mają t r a n s c e n d e n t n y sens, że są dziejami zbawienia ludzkiej duszy. Dalej, do wartości tych należy średniowieczna idea chrześcijańska,z godnie z którą dzieje świata stanowią etap pośredni w dziejach transcendentnych, wyznaczonych przez grzech pierworodny i Sąd Ostateczny. W pierwszej kolejności właśnie tę ideę dowartościowuje nihilizm. Stąd idea odwartościowania naczelnych wartości łączy się z ideą „ś m i e r c i B o g a”. Wiara w sens całości dziejów upada, ponieważ sens ów polegał na przekonaniu, że wszystko co się dzieje, ma znaczenie dla urzeczywistnienia boskiego planu zbawienia. Z odrzuceniem mocy, która nadawała sens światu i jego dziejom, wszystko staje się bezsensownie; na pytanie „Dlaczego?”. Skierowanie do dziejów, nie ma już odpowiedzi: „upowszechnia się utrata wiary [...] zanika poczucie strachu, autorytetu, zaufania”3.
Odwartościowanie naczelnych wartości z wiarą na głównym planie, ujawnia się w opowieści Nietzschego „Człowiek szalony” w 125 fragmencie Wiedzy Radosnej:
>>Człowiek szalony. - Czyż nie słyszeliście o tym człowieku szalonym, który w jasne przedpołudnie zapala latarnię, biegnie na rynek i nieustannie krzyczy: „Szukam Boga! Szukam Boga!" — Wielu spośród tam zgromadzonych nie wierzy w Boga, dlatego (krzyczący) wywołuje szalony śmiech. A więc on się zgubił? mówi jeden. Czy zabłąkał się jak dziecko? mówi inny. A może się schował? Boi się nas? Odpłynął okrętem? Wywędrował? - tak krzyczą i śmieją się wszyscy. Szalony człowiek skoczył między nich i wiercił ich swym wzrokiem. "Gdzie jest Bóg? wołał, chcę wam to powiedzieć! Uśmierciliśmy go — wy i ja! Wszyscy jesteśmy jego mordercami! Ale jak tego dokonaliśmy? Czyż mogliśmy wypić morze? Kto dał nam gąbkę, aby zetrzeć cały horyzont? Co zrobimy, skoro oderwiemy tę Ziemię z łańcucha jej słońca? Dokąd biegnie teraz? Dokąd biegniemy my? Precz od wszystkich słońc? Czy nie spadalibyśmy ciągle? I w tył, w bok, w przód, na wszystkie strony? Jest jeszcze jakaś góra i dół? Czy nie błądzimy jak przez jakąś nieskończoną nicość? Czy nie wionęłaby ku nam pusta przestrzeń? Nie stałoby się zimniej? Czy nie nadciągnęłaby noc, noc coraz mroczniejsza? Czy przed południem nie musiałyby zapłonąć latarnie? Nie słyszymy jeszcze lamentu grabarzy śmierci, którzy pogrzebali Boga? Czy nie czujemy jeszcze bożego rozkładu? — bogowie również gniją! Bóg jest martwy! Bóg pozostaje martwy! I my go uśmierciliśmy! Jak pocieszymy się, mordercy nad mordercami? To, co świat dotychczas posiadał jako najświętsze i wszechmocne, wykrwawiło się pod naszymi nożami — kto zmyje z nas tę krew? Jaką wodą możemy się oczyścić? Jakie święto pojednania, jaką świętą grę będziemy musieli wynaleźć? Czy wielkość tego czynu nie jest dla nas zbyt wielka? Czy nie musimy sami stać się bogami, by się go okazać godnymi? Nie było nigdy większego czynu — i kto tylko po wsze czasy po nas się narodzi, będzie dzięki niemu należeć do dziejów wyższych niż wszelkie dzieje, jakie były dotychczas!" — Tutaj umilkł człowiek szalony i spojrzał znów na swych słuchaczy: również i oni milczeli, i patrzyli zdziwieni na niego. W końcu rzucił swą latarnię na ziemię, aż się rozprysła i zgasła. „Przychodzę za wcześnie", powiedział wtedy, "jestem jeszcze nie na czasie. To niesamowite wydarzenie jest jeszcze w drodze i wędruje — nie dotarło jeszcze do uszu ludzkich. Błyskawice i pioruny niesie czas, niesie blask gwiazd, niesie czyny nawet wtedy, gdy są one czynione po to, by je widziano i słyszano. Czyn ten jest od nich wciąż jeszcze bardziej odległy, jak najdalsze gwiazdy — a jednak oni go dokonali!" — Mówią jeszcze, że szalony człowiek tego samego dnia wchodził do różnych kościołów i intonował w nich swe Requiem aeternam deo. Wyprowadzany i zmuszany do mówienia, odpowiadał zawsze tylko tyle: „Czym więc są jeszcze te kościoły, jeśli nie są one grobami i nagrobkami Boga?4<<
Nietzschego łączy też pewne podobieństwo z Kiriłłowem Dostojewskiego. Przypominam jeszcze raz słowa Kiriłłowa „Przyjdzie inny człowiek, szczęśliwy i dumny. Będzie mu wszystko jedno: żyć czy umierać – ten będzie nowym człowiekiem. Kto zwycięży ból i strach, sam stanie się bogiem. A tamtego Boga już nie będzie”. W podobnym tonie wypowiada się Nietzsche o swoim „Übermensch” (Nadczłowiek) w dziele Tako Rzecze Zaratustra z 1883 roku. Koncepcja nadczłowieka u Nietzschego wypływa bezpośrednio z przyjętej przez niego idei przewartościowania wszelkich wartości. Środkiem do stworzenia nadczłowieka ma być jego hodowla. Miała ona polegać na uwolnieniu człowieka z przekonania że wartości jakimi się w życiu kieruje dane są mu przez jakaś formę transcendentnej istoty. Hasło to ma obudzić w ludziach energie, wole mocy do samodzielnego tworzenia celu swojego życia. Ma obudzić w ludziach energie nadawania sensu swej aktywności. Miałoby to prowadzić do dwóch zasadniczych aspektów: pojawiania się wybitnych jednostek- geniuszy którzy zmienili by świat swą mocą a także przychylność reszty społeczeństwa dla działań tych ludzi. Nietzsche bowiem wdział w historii losowe przypadki powstania nadludzi jako choćby Aleksander macedoński czy Napoleon. Problemem był jednak sposób w jaki ludzie patrzyli na nich z perspektywy swych norm i wartości. Według Nietzschego najwybitniejsze jednostki tego świata były potępione przez resztę ludzi jako potwory z powodu ograniczeń umysłowych jakie ludzie sobie narzucili. Nietzsche uznawał nadczłowieka jako zwieńczenie ewolucji naszego gatunku: od zwierzęcia przez ludzi aż do nadczłowieka. Człowiek miał być u Nietzschego niejako pomostem pomiędzy zwierzęciem a nadczłowiekiem. Jednak tej ewolucji nie należy rozumieć biologicznie ale raczej etycznie lub psychologicznie. Nadczłowiek nie ma być różny od obecnych ludzi wyglądem czy budową ale sposobem myślenia i pojmowania. Nadczłowiek ma być wybitną samodzielną jednostką górująca nad szarymi ludźmi. Mianem nadczłowieka nazywa Nietzsche geniusz osobowości indywidualnej. Nie jest to wzór do naśladowania przez wszystkich ludzi lecz zjawisko wyjątkowe którego powstanie ma niezwykłą wartość dla każdej kultury. Ważny akcent teorii nadczłowieka to jego wyższość nad ogólnymi zasadami moralności które mogłyby ograniczyć jego wole mocy.
Nietzsche obdarzył nadczłowieka zdolnością i możliwością narzucenia innym swego systemu wartości. Miał być on twórcą i prawodawcą kierującym się nie abstrakcyjna prawda ale własną osobistą wolą mocy. Nadczłowiek miał prawo zmieniać świat tak jak chciał właśnie ze względu na swa moc i odwagę do tego. Nietzsche pisał poza tym iż to nie geniusze są uzależnieni od epok w których żyją ale to one istnieją dzięki nim. Warto zastanowić się nad ta myślą Nietzschego gdyż kryje ona w sobie wiele prawdy. Bo na każdym etapie historii rodzili się ludzie których myśli i dążenia zmieniały świat jak choćby Platon ,Arystoteles, Augustyn czy Leonardo. Trudno nie zgodzić się z Nietzschem że to właśnie pojawiający się losowo Nadludzie zmieniali radykalnie świat a nie ludzie średni. Warto także wspomnieć o fakcie strasznego wynaturzenia idei nadczłowieka przez nazistów którzy hodowlę i ewolucje nadczłowieka rozumieli dosłownie próbując stworzyć sztucznie nowy gatunek5.
Nietzsche obdarzył nadczłowieka zdolnością i możliwością narzucenia innym swego systemu wartości. Miał być on twórcą i prawodawcą kierującym się nie abstrakcyjna prawda ale własną osobistą wolą mocy. Nadczłowiek miał prawo zmieniać świat tak jak chciał właśnie ze względu na swa moc i odwagę do tego. Nietzsche pisał poza tym iż to nie geniusze są uzależnieni od epok w których żyją ale to one istnieją dzięki nim. Warto zastanowić się nad ta myślą Nietzschego gdyż kryje ona w sobie wiele prawdy. Bo na każdym etapie historii rodzili się ludzie których myśli i dążenia zmieniały świat jak choćby Platon ,Arystoteles, Augustyn czy Leonardo. Trudno nie zgodzić się z Nietzschem że to właśnie pojawiający się losowo Nadludzie zmieniali radykalnie świat a nie ludzie średni. Warto także wspomnieć o fakcie strasznego wynaturzenia idei nadczłowieka przez nazistów którzy hodowlę i ewolucje nadczłowieka rozumieli dosłownie próbując stworzyć sztucznie nowy gatunek5.
W nietzscheańskiej koncepcji nihilizmu jako całość, nie można również pominąć idei „Wiecznego powrotu”. Nietzsche wysnuł tę teorię w Wiedzy Radosnej a następnie w Tako Rzesze Zaratustra. „A gdyby tak (...) jakiś demon (...) rzekł ci: "Życie to, tak jak je teraz przeżywasz i przeżywałeś, będziesz musiał przeżywać raz jeszcze i niezliczone jeszcze razy; i nie będzie w nim nic nowego, tylko każdy ból i każda rozkosz i każda myśl i każde westchnienie i wszystko niewymownie małe i wielkie twego życia wrócić ci musi, i wszystko w tym samym porządku i następstwie" – (...) Czy nie padłbyś na ziemię i nie zgrzytał zębami i nie przeklął demona, który by tak mówił? Lub czy przeżyłeś kiedy ogromną chwilę, w której byś był mu rzekł: "Bogiem jesteś i nigdy nie słyszałem nic bardziej boskiego". Gdyby myśl ta uzyskała moc nad tobą, zmieniłaby i zmiażdżyła może ciebie, jakim jesteś. Pytanie przy wszystkim i każdym szczególe: "czy chcesz tego jeszcze raz i jeszcze niezliczone razy?" leżałoby jak największy ciężar na postępkach twoich. Lub jakże musiałbyś kochać samego siebie i życie, by niczego więcej nie pragnąć nad to ostateczne, wieczne poświadczenie i pieczętowanie.” - Według Nietzschego z koncepcją tą pogodzić mógł się jedynie Nadczłowiek.
Niemiecki psychiatra i filozof Karl Jaspers wyróżnia dwa typy nihilzmu: „jeden typ nihilizmu odrzuca wszelki sens, wszelką wartość i afirmuje rzeczywistość pozbawioną wartości, sensu; drugi typ uważa, że rzeczywistość jest nie do utrzymania i zasługuje na unicestwienie, ponieważ w żaden sposób nie daje się usprawiedliwić ze stanowiska wartości i sensu.
Jaspers omawia również trzy formy nihilizmu, w których człowiek godzi się z nihilizmem. Jako pierwszy idzie człowiek używający życia, który z radością przyjmuje uwolnienie od wszelkich norm, by jego „popędy i skłonności „ miały wolną drogę: „teraz może korzystąc z wszelkich sceptycznych wywodów, z wszelkich ruchów nihilistycznych jako narzędzia, by, na przykład, sofistycznie usprawiedliwić przed sobą czy przed innymi swe uczynki i właściwości argumentem, że przeciwstawne postulaty prezentują się jako wątpliwe i nieuzasadnione”. Jako drugi typ idzie człowiek z zasady obojętny, któremu chodzi jedynie o „poczucie własnej niewzruszoności”, który w konsekwencji chce być „sceptykiem” wobec wszystkiego, co ma zobowiązującą moc: „Uprawia naukę, ale zastrzega się, że nic nie wie, i lubi przy tym wyliczać obserwacje, w formie odtwarzania impresji, czy stosować metody formalne”. Trzeci i ostatni typ takiego nihilisty stanowi człowiek rozczarowany życiem, odczuwający „wstręt” do istnienia – człowiek, który „wyładowuje się przez burzenie wszystkiego, co obiektywne i uznawane”6.
U nihilisty następuje najpierw pasywność (n i h i l i z m p a s y w n y), która rezygnuje z nadawania czemukolwiek sensu i szuka ucieczki w rozrywce, w rozproszeniu, albo rzuca się w wir pracy, która go pochłania, całkowicie poświęca się sprawą „zawodowym”, bądź, co najpowszechniejsze, rezygnując z wszelkiego nadawania wyższego sensu, pędzi mizerny żywot, tak że nie pozostaje mu nic poza gołym dążeniem do zachowania istnienia, bądź za jedyny ideał uznaje, „dobre życie” w czysto powierzchownym sensie – na pozór niewinna, ale jednak radykalnie nihilistyczna postawa wobec życia.
Najwyższe spotęgowanie nihilizmu stanowi „n i h i l i z m a k t y w n y”, którego końcowym stadium jest furia samozniszczenia, nihilizm jako ostateczne następstwo zdanej na siebie mocy człowieka, która nie jest już związana z żadnym innym autorytetem: „Swe maksimum relatywnej siły osiąga on jako gwałcąca siła niszczenia: jako nihilizm aktywny”. - „Nihilizm to nie tylko refleksja nad >>nadaremnie!<< i nie tylko wiara, że wszystko jest warte, by zginąć: przykłada się do tego ręki, rujnuje się”7.
Nihilizm wywodzi się pustki. Z rozmyślań nad otaczającym nas światem. Z dojścia do twierdzenia że cokolwiek byśmy nie zrobili, to nie ma to sensu. Jest tylko nicość, która objawia się końcu naszego postępowania. Nihilizm jest zwątpieniem w zastany ład. Jest odrzuceniem nie obowiązujących i pustych wartości. Nawet jeśli bycie nihilistą prowadzi do samobójstwa, to mimo wszystko, sama możliwość ucieczki od tego wszystkiego sprawia, że życie staje się bardziej znośne.
Więc puki żyjemy, to żyjmy jak chcemy my, bo jak pisał Fryderyk Nietzsche: „Nic nie jest prawdą, wszystko wolno”.
Mateusz Jędrzejczak 2010
1Wolfgang Kraus, Nihilismus heute oder Die Geduld der Weltgeschichte, Fischer Taschenbuch Verlag, Frankfurt 1985 (autorski skrót), przekład: G. Sowinski
2Fiodor Dostojewski, Biesy, przeł. Tadeusz Zagórski i Zbigniew Podgórzec, Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1958, s. 119-120
3Ludwig Landgrebe, Zur Überwindung des europäische Nihilismus (1946/47) [w:] Der Nihilismus als Phänomen der Geistesgechichte, red. Dieter Arendt, Wissenschaftliche Buchgesellschaft, Darmstadt 1974, s. 145-146, przekład: G. Sowinski.
4Fredrich Nietzsche, Die frőhliche Wissenschaft. Werke. Herausgegeben von Karl Schlechta, Bd. II. Műnchen 1955, s. 126-128.
5http://pl.shvoong.com/humanities/philosophy/1721525-nadczłowiek/
6Winfried Weier, Die Vorläufigkeit der nihilistischen Selbstreflexion, „Theologie und Philosophie” 1972, przekład: G. Sowinski.
7Ludwig Landgrebe, Zur Überwindung des europäische Nihilismus (1946/47) [w:] Der Nihilismus als Phänomen der Geistesgechichte, red. Dieter Arendt, Wissenschaftliche Buchgesellschaft, Darmstadt 1974, s. 155-156, przekład: G. Sowinski.
piątek, 1 kwietnia 2011
Demokracja według Zbigniewa Hołdysa
Odnośnie wypowiedzi Pana Hołdysa dlaczego w Polsce nie ma demokracji polecam ten fragment z Noam Chomsky: Kontrola nad mediami
"Lippman poparł swoje wywody szczegółowo opracowaną teorią postępowej demokracji. Twierdził, iż we właściwie zorganizowanej demokracji istnieją klasy obywateli. Na czoło wysuwa się klasa, pełniąca czynną rolę w prowadzeniu spraw publicznych. Są to ludzie, którzy analizują, wykonują, podejmują decyzje i kierują działaniem systemów: politycznego, ideologicznego i ekonomicznego. Jest to niewielki odsetek populacji. Naturalnie, każdy, kto wysuwa takie idee, zawsze należy do tej niewielkiej grupy, i mówi o tym, co należy zrobić z pozostałymi obywatelami. Ci pozostali - nie należąca do owej niewielkiej grupki zdecydowana większość społeczeństwa, to według określenia Lippmana ,,zdezorientowane stado'' ( ,,bewildered herd'' ). Musimy chronić się przed gniewem i możliwością stratowania przez zdezorientowane stado. W demokracji realizowane są dwie funkcje. Klasa wyspecjalizowana, czyli ludzie odpowiedzialni, pełnią funkcję wykonawczą, czyli myślą o dobrze publicznym, planują je oraz je rozumieją. Zdezorientowane stado również ma swoją rolę w demokracji. Według twierdzeń Lippmana, jest to rola widzów, a nie uczestników działania. Funkcja stada jest jednak rozleglejsza, bowiem mówimy o demokracji. Od czasu do czasu pozwala się mu poprzeć tego czy innego członka klasy wyspecjalizowanej. Innymi słowy tłumowi pozwala się powiedzieć: ,,Chcemy, byś ty - lub ty - był naszym przywódcą''. Dzieje się tak dlatego, że żyjemy w ustroju demokratycznym, a nie państwie totalitarnym. Określa się to jako wybory. Po wyrażeniu poparcia dla tego czy innego członka klasy wyspecjalizowanej, tłumowi pozwala się jednak na usunięcie się w tło i stanie na powrót widzami, a nie uczestnikami działania. Tak właśnie powinna wyglądać prawidłowo funkcjonująca demokracja."
Jaro w sklepie
Jarek Kaczyński poszedł zrobić zakupy i przy okazji narobić wielkiego szumu że ceny są wysokie. Niestety wyszła z tego wielka lipa. Jarek robił zakupy tak jakby robił je pierwszy raz w życiu. Do tego poszedł do jednego z droższych sklepów. Przy okazji powiedział że wieksza część społeczeństwa (ta biedna) kupuje w biedronce co zaraz podchwycił Donek i puścił śpiewke że sam tam kupuje. Jedna z pań słusznie zauważyła że ceny jakie są takie są a ludzie i tak będą kupować bo jeść muszą. Można też zaglądać od czasu do czasu do przymarketowych śmietników gdzie wyrzuca się zdatne do spożycia jeszcze jedzenie i nie płacić nic, no ale skoro kupujemy... Jarkowi chodziło pewnie o to, aby zwalić na PO że ceny są drogie, chociaż rząd w tym nie wiele może zdziałać temacie, gdyż ceny danych towarów narzucają producenci na czym opiera się zasada wolnego handlu. Tu nie ma jak w Rosji że jak Putin karze zmiejszyć cene to właściciele sklepów srają w majtki i obniżają ceny. My tu w Polsce mamy kapitalizm, więc człowiek który sprzedaje cukier może narzucić cene jaka mu sie podoba. Rząd co prawda może narzucić VAT na dany towar co PO zrobiło i obniżyło VAT na żywność, lecz my żyjemy w nienormalnym kraju i zamiast cena przynajmiej stać w miejscu rośnie, bo ktoś tam na górze mało jeszcze nakradł. Jarek nie wspomina jeszcze jakoś nic o tym że ceny szaleją na całym świecie z różnorakich podawanych przyczyn (klęski nieurodzaju, drogie paliwa i energie, wysokie koszty itd). Prawda jest jednak taka że w dzisiejszym globalizmie 5% tych którzy trzymają światową gospodarke po prostu okrada reszte biedniejszego świata wciskając mu kit o nieurodzajach. No ale wkońcu Jarek wykazał że jest drogo bo poszedł na zakupy i pewnie myśli że jak w przypadku Putina nasza elita nasra w gacie i obniży ceny...
wtorek, 22 marca 2011
Mury w XXI wieku.
Ciągle słychać echa upadku muru berlińskiego. Powstało wiele filmów na temat tego wydarzenia. Od tego czasu buduje się jednak wiele innych murów, za cichym przyzwoleniem współczesnego świata. Niektóre ostały jeszcze od czasów zimnej wojny. Oto kilka przykładów:
Bagdad (Szyici i Sunnici)
Te 7 mln miasto jest chyba każdemu znane. Nie zawsze jednak było tam tak, jak jest dzisiaj.
Coby nie mówić na Saddama Husajna, to trzeba mu przyznać jednak to, że za czasów jego rządów w stolicy Iraku jak i w samym kraju panował spokój. Dzieci chodziły do dobrze zarządzanych szkół. Miasto miało dobrze rozwiniętą kanalizację. Kwitł handel i rozwijała się kultura. Jednak co najważniejsze, obydwa odłamy muzułmańskie: Szyici i Sunnici - mieszkali obok siebie nie czyniąc sobie większych krzywd. Wszystko zmieniło się jednak po wybuchu II wojny w Zatoce Perskiej i w czasach tak zwanej stabilizacji (2003 - 2010). Po obaleniu Saddama, USA rozpoczęła "misję stabilizacyjną", jednakże jedno z głównych założeń dalszej kampanii, było skłócenie grup etnicznych w Iraku, głównie w Bagdadzie. USA wyszło bowiem z założenia, że pozbędzie się tak zwanych "podejrzanych" elementów z społeczeństwa Iraku, skłócając ze sobą dwa największe odłamy religijne, czyli Sunnitów i Szyitów. Tym samym zmniejszono by straty po stronie koalicji. Jednak gdy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli (to znaczy, kiedy media coraz częściej informowały o wybuchach bomb w Bagdadzie i setkach rannych i zabitych co kilka dni), rząd USA został zmuszony przez społeczeństwo do zmian taktyki w Iraku. Ludzie coraz miej rozumieli sens przedłużającej się obecności wojsk zachodnich w Iraku. Wtedy to USA, wpadło na pomysł, aby oddzielić Bagdadzkich Szyitów i Sunnitów murem...
Szacuje się że między 2003 a 2010 rokiem w Iraku zginęło około 1 miliona ludzi.
Mur bezpieczeństwa (Izrael)
12 czerwca 2002 roku Izraelki rząd zdecydował o budowie "muru bezpieczeństwa" oddzielającego jego obywateli od ewentualnych ataków z strony mieszkańców zachodniego brzegu Jordanu. Całość długości muru do zakończenia jego budowy ma liczyć 790 km. Budowa tegoż muru, jako wynik, spowodowana jest napiętą sytuacją między Izrael a Palestyną. Kwestie tego napięcia to motyw na osobny temat. Chce tylko napisać, że duża część opinii światowej krytykuje budowę tego muru. Haski Trybunał Sprawiedliwości określił budowę muru jako sprzeczną z prawem międzynarodowym. Faktem jest, że sam mur pewnie ograniczył przenikanie w głąb Izraela ludzi którzy chcą zrobić innym ludziom krzywdę, aczkolwiek wykreował on inne problemy. Tymi problemami to np. rozdzielenie rodzin palestyńskich, zablokowanie handlu towarami przez i tak już biednych Palestyńczyków, oraz niemiła atmosfera panująca przy samym murze, która podświadomie sama w sobie prowadzi do nienawiści.
"Premier Benjamin Netanjahu ogłosił, że Izrael zbuduje nowy "mur bezpieczeństwa". Stanie wzdłuż 250-kilometrowej południowo-zachodniej granicy Izraela z Egiptem. Będzie kosztował od miliarda do 1,5 miliarda dolarów"
Bagdad (Szyici i Sunnici)
![]() | |||||||
Niebieski - Szyici / Czerwony - Sunnici / Zielony - mieszane |
Coby nie mówić na Saddama Husajna, to trzeba mu przyznać jednak to, że za czasów jego rządów w stolicy Iraku jak i w samym kraju panował spokój. Dzieci chodziły do dobrze zarządzanych szkół. Miasto miało dobrze rozwiniętą kanalizację. Kwitł handel i rozwijała się kultura. Jednak co najważniejsze, obydwa odłamy muzułmańskie: Szyici i Sunnici - mieszkali obok siebie nie czyniąc sobie większych krzywd. Wszystko zmieniło się jednak po wybuchu II wojny w Zatoce Perskiej i w czasach tak zwanej stabilizacji (2003 - 2010). Po obaleniu Saddama, USA rozpoczęła "misję stabilizacyjną", jednakże jedno z głównych założeń dalszej kampanii, było skłócenie grup etnicznych w Iraku, głównie w Bagdadzie. USA wyszło bowiem z założenia, że pozbędzie się tak zwanych "podejrzanych" elementów z społeczeństwa Iraku, skłócając ze sobą dwa największe odłamy religijne, czyli Sunnitów i Szyitów. Tym samym zmniejszono by straty po stronie koalicji. Jednak gdy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli (to znaczy, kiedy media coraz częściej informowały o wybuchach bomb w Bagdadzie i setkach rannych i zabitych co kilka dni), rząd USA został zmuszony przez społeczeństwo do zmian taktyki w Iraku. Ludzie coraz miej rozumieli sens przedłużającej się obecności wojsk zachodnich w Iraku. Wtedy to USA, wpadło na pomysł, aby oddzielić Bagdadzkich Szyitów i Sunnitów murem...
Szacuje się że między 2003 a 2010 rokiem w Iraku zginęło około 1 miliona ludzi.
Mur bezpieczeństwa (Izrael)
12 czerwca 2002 roku Izraelki rząd zdecydował o budowie "muru bezpieczeństwa" oddzielającego jego obywateli od ewentualnych ataków z strony mieszkańców zachodniego brzegu Jordanu. Całość długości muru do zakończenia jego budowy ma liczyć 790 km. Budowa tegoż muru, jako wynik, spowodowana jest napiętą sytuacją między Izrael a Palestyną. Kwestie tego napięcia to motyw na osobny temat. Chce tylko napisać, że duża część opinii światowej krytykuje budowę tego muru. Haski Trybunał Sprawiedliwości określił budowę muru jako sprzeczną z prawem międzynarodowym. Faktem jest, że sam mur pewnie ograniczył przenikanie w głąb Izraela ludzi którzy chcą zrobić innym ludziom krzywdę, aczkolwiek wykreował on inne problemy. Tymi problemami to np. rozdzielenie rodzin palestyńskich, zablokowanie handlu towarami przez i tak już biednych Palestyńczyków, oraz niemiła atmosfera panująca przy samym murze, która podświadomie sama w sobie prowadzi do nienawiści.
"Premier Benjamin Netanjahu ogłosił, że Izrael zbuduje nowy "mur bezpieczeństwa". Stanie wzdłuż 250-kilometrowej południowo-zachodniej granicy Izraela z Egiptem. Będzie kosztował od miliarda do 1,5 miliarda dolarów"
Mur na granicy USA-Meksyk
Granica amerykańsko-meksykańska liczy 3141 km długości. Na około 1500 km długości tej granicy zbudowano już mur oddzielający USA od napływu nielegalnych emigrantów z Meksyku. Stany Zjednoczone za pomocą instrumentów NAFTA najpierw niszczą biednych rolników z Meksyku. Potem swoimi potężnymi firmami rolniczymi przejmują od upadających rolników meksykańskich środki jedynego dochodu. Na sam koniec zaś, bezczelnie budują mur na granicy, aby szukający lepszego świata obywatele Meksyku, nie mogli uciekać do kraju winnego ich własnych nieszczęść.
Aby przedostać się przez granice do USA, obywatel Meksyku musi najpierw uzbierać kilkaset dolarów na opłacenie przewodników, a potem czekać jeszcze na szczęście aby nie dać się złapać na granicy przez służby celne.
Indyjskie mury graniczne
Hindusi, za ponad miliard dolarów budują naszpikowane elektroniką bariery na granicy z Pakistanem (już skończone 550 km) z którym przedmiotem konfliktu jest podział nadgranicznej prowincji Pendżabu oraz kwestia statusu księstwa Kaszmiru.
Kolejna bariera ma powstać na granicy z Bangladeszem (docelowo 4 tys. km), żeby zatrzymać przemytników i muzułmańskich terrorystów.
Mury oddzielające favele w Rio
Władzie Brazylijskiego Rio Di Janeiro, które od wielu lat nie mogą poradzić sobie z narastającą biedą i przestępczością w tamtejszych favelach (lub slumsach jak kto woli), wpadły na pomysł oddzielenia biednych dzielnic od bogatych murem na 3 metry wysokości. Mimo sprzeciwu intelektualistów miasta, oraz protestów tamtejszej ludności, miasto dalej stawia mur, nie słuchając argumentacji że to niczego nie zmieni. Przeciwnicy muru mówią, że oddzielanie mieszkańców biedniejszych od bogatszych nie zmieni sytuacji materialnej tych pierwszych, a na dłuższą metę nie poprawi też bezpieczeństwa tych drugich.
"„Rio de Janeiro potrzebuje planowej polityki społecznej na długą metę. Favele muszą przestać być białymi plamami i muszą stać się jego częścią. A ich mieszkańców trzeba przestać traktować jako »favelistów « i zacząć ich postrzegać jako obywateli miasta” - napisał w dzienniku „O Globo” Victor Garritano Barone do Nascimento, urbanista i socjolog z Uniwersytetu Rio de Janeiro.
Ceuta i Melilia
Ceuta i Melilia to małe enklawy hiszpańskie w północnej Afryce. Właśnie do tych enklaw próbują przedostać się emigranci z Afryki. Prawo zabrania wygnania emigrantów którzy dostali się do Europy przed rozpatrzeniem wniosków o azyl polityczny. Problem polega na tym, że aby dostać się na Ceutę i Melilie trzeba przedostać się przez zasieki z drutów kolczastych, mury i straż graniczną zarówno hiszpańską jak i marokańską która często używa broni.
Nawet stary kontynent nie potrafi w cywilizowany sposób poradzić sobie emigracją. Wielu straciło życie próbując przedostać się do Europy.
Sahara Zachodnia
W 1975 roku 300 tyś armia Maroka zajęła terytorium należące od 1911 do Hiszpanii i przywłaszczyła sobie Saharę Zachodnią. Do dzisiaj toczą się spory o te terytorium między zwolennikami niepodległości Sahary a rządem Maroka. W 1980 roku władze Maroka zdecydowały się na budowę formacji linii obronnych. Budowę zakończono w 1987 roku. Jej rezultatem było stworzenie 6 zróżnicowanych murów, lin, drutów kolczastych oraz pól minowych o łącznej długości bliskiej 3 tyś km.
Organizacje zjednoczone nazwały saharski mur "murem wstydu" i nakazały stosowania prawa międzynarodowego o zakazie stosowanie min przeciwpiechotnych. Władze Maroko zdecydowały się rozbroić 65.000 min.
38 równoleżnik
Linia oddzielająca od ponad pół wieku będące formalnie w stanie wojny państwa Korei Północnej i Południowej. 38 równoleżnik to najpotężniej obwarowana i zmilitaryzowana strefa graniczna na świecie. Na szerokości 4 km i długości 238 km po obu stronach wąskiej strefy mamy do czynienia z najbardziej zmilitaryzowaną przestrzenią we współczesnym świecie, w której zgromadzono milionowe armie wyposażone w najnowocześniejsze środki rażenia, w tym broń nuklearną, biologiczną i chemiczną oraz środki jej przenoszenia. W Strefie Zdemilitaryzowanej znajduje się największe na świecie pole minowe.
Od zakończenia wojny Koreańskiej w której zginęło 1,5 mln ludzi, granica ulokowana wzdłuż 38 równoleżnika między obiema Koreami, stała się najbardziej zmilitaryzowaną strefą na świecie.
Na koniec, chce napisać tylko, że nigdy żaden mur, nikomu na dłuższa metę w niczym nie pomógł...
Debata Rostowski - Balcerowicz (OFE)
Aksjologiczna dysputa o a priori przyszłego bytu emerytur z epistemologicznymi rozważaniami dwóch panów ekonomów z fenomenologiczną semantyką terminów w stosunku do irracjonalnie i ontologicznie pojmowanego absolutu przez społeczeństwo a posteriori percepcji indukcji kapitalizmu.
Myślę że po tej debacie o zmianach w systemie emerytalnym, zwykły Kowalski zrozumiał tyle co z powyższego tekstu...
Myślę że po tej debacie o zmianach w systemie emerytalnym, zwykły Kowalski zrozumiał tyle co z powyższego tekstu...
poniedziałek, 21 marca 2011
"Świt Odysei"
No i stało się. Jak zwykle, do wewnętrznego konfliktu danego państwa wmieszały się Stany Zjednoczone i niektórzy ich sojusznicy. Stało się tak dlatego, bo jedynie Kadafi był wstanie obronić się przed "rewolucją". Ku zadowoleni zachodu, podczas przewrotu w Tunezji i Egipcie, autorytarni władcy tych krajów szybko uciekli. Dlatego też zachód, nie użył swoich wojsk w tych krajach. Nie chce się zbytno wypowiadać o wydarzeniach ostatnich miesięcy w Afryce Północnej, ponieważ szkoda mi tych zwykłych ludzi którzy walczą tam chyba o "wolność" (pisze chyba bo do końca nie wiadomo czemu wybuchły tam rewolucje, a jeśli nie wiadomo pewnie chodzi o pieniądze). Natomiast ciekawi mnie bardzo motyw działań koalicji. Oficjalnie, wojskowi USA mówią o operacji "Świt Odysei" jako "działaniach wojskowych mających na celu zniszczyć strategiczne obiekty wojska Kadafiego, wykorzystywanych przeciwko ludności cywilnej i rebeliantom". Brzmi to oczywiście logicznie, prościej można to ująć po prostu tak że koalicja, bierze strone przegrywających do tej pory przeciwników Kadafiego - udziela wsparcia. Na całe szczęście, narazie USA wyklucza operacje lądową. Znaczy to tylko tyle że może uda się uniknąć tego, co stało się w Iraku i w Afganistanie, kiedy to po szybkiej i udanej interwencji, potem kilka lat trzeba było prowadzić wojne z partyzantką pod nazwą "misja stabilizacyjna" co doszczętnie wyniszczyło oba te kraje. Problem opozycji Libijskiej to chyba brak widocznego lidera, zresztą media nie do końca przejrzyście pokazują jak rozkłada się siła popierających Kadafiego i jego przeciwników. Jako że koalicja pomaga teraz słabszym, wojna domowa w Libii będzie trwać niestety dłużej. Lepiej dla zwykłych obywateli byłoby, gdyby któraś z stron jak najszybciej wygrała, wtedy przestałoby ginąć tylu ludzi od kul. Niestety gdy coraz częściej dochodziły głosy, że siły lojalne wobec Kadafiego atakują ostatnie bastiony rebeliantów ze wschodu, Zachód który miał nadzieje na szybkie obalenie Kadafiego i przejęcie gospodarki Libii, zainterweniował zbrojnie. Gdy popatrzymy na uczestników koalicji przeciwko Kadafiemu, rzucają się do głowy kwestie związane z tym, jakie te kraje mają interesy w takowym ataku:
* Stany Zjednoczone - Barak Obama, po wygranych wyborach ogłosił, że w związku na swoje pochodzenie, zwróci uwagę na problemy Afryki, czego całkowicie zaniechał Bush. Dla najmocniejszej gospodarczej potęgi świata, przemiany w Afryce Północnej, które przekierowałyby obrót tamtejszymi towarami na zasadach kapitalistycznych są USA na rękę. Pustke po autorytarnych przywódcach typu Mubarak, zapełnili by prywatni inwestorzy których lepiej da się kontrolować. Miliardy dolarów, zamiast do kieszeni garstki Północno Afrykańskich przywódców, można teraz kontrolować poprzez prywatne firmy kontrolowane bądź współpracujące z rządem. Dążenia rewolucjonistów są tu tylko drugą kwestią, gdyż byt i tak biednych tamtejszych społeczeństw nie ulegnie zbytnio dużej poprawie. Na szczyt wspinać się zaczną ludzie bezwględni którzy mają znajomości oraz rozwinie się szara strefa. Potrzeba będzie lat do ustanowienia przynajmiej zmanipulowanego ładu jaki istnieje dziś w świecie zachodnim.
* Francja - w ostatnich wyborach samorządowych partia prezydenta Sarkoziego przegrała. W ogóle poparcie dla prezydenta spada. Jeszcze nie tak dawno, prezydent Sarkozy zapraszał do siebie Kadafiego na polityczną pogawędke. Dziś jednak, kiedy na domowym podwórku nie idzie Sarkoziemu tak fajnie, stosuje od dawna znaną sztuczke aby odwrócić uwagę na sprawy zagraniczne, gdzie Sarkozy wraz z potężnymi sojusznikami może podskoczyć osamotnionej Libii.
* Wielka Brytania - Zjednoczone Królestwo ma to do siebie w ostatnim czasie, że gdzie bomby zrzuca USA tam i też oni zrzucają ochoczo. Kto zna troche historii wie o co chodzi i pewnie sam przyzna że nie ma co się w tym miejscu rozpisywać.
* Włochy - jesli chodzi o Włochy to tutaj sprawa wygląda bardziej przejżyście. Otóż Libia najwięcej interesów robi z Włochami (Libia odzyskała niepodległość w 1951 od Włoch właśnie). Kadafi juz zapowiedział że gdy pokona wojska koalicji, przeniesie swoje interesy od państw które go zaatakowały do Chin i Rosji oraz do innych krajów. Oczywiście wszystkie kraje atakujące Kadafiego nic sobie z tego nie robią prócz Włochów, ktorych sektor gospadarczy od strony Libijskiej jest widocznie opłacalny, skoro tak Włochom zależy.
* Kanada - jeśli chodzi o Kanade to ich sytuacja taka sama jak w przypadku UK.
* Katar i Norwegia - 20 marca do koalicji dołączyły te dwa państwa których jedynym interesem w tym wszystkim jest Libijska ropa, co oczywiście również dotyczy wszystkich powyższych państw.
Podoba mi się podejście Rosji, której ministerstwo spraw zagranicznych nawołuje do zaprzestania ataków z strony koalicji, tłumacząc to "niewymierną" ilością sił. Niemcy również ostrożnie podchodzą do sprawy, nie blokując amerykańskich baz na ich terenie, lecz odrzucają możliwość wykorzystania swoich sił na Libie.
Jeśli chodzi o Polskę, to poraz drugi w ostatnim czasie, wszystkie strony polityczne są zgodne w działaniach rządu który po prostu nic nie działa w kwestii Libijskiej.
"Odyseja" Homera rozpoczyna się 10 lat po zakończeniu 10 letniej wojny trojańskiej. Niespełna 10 lat po atakach z 11 września, następne państwo muzułmańskie dostaje przesyłke z USA w postaci rakiet, bombowców, okrętów marynarki wojennej, łodzi podwodnych, myśliwców, helikopterów, satelit szpiegowskich itd. Może ktoś potrafi ułożyć to w całość, bo jeśli tak powinien się mu zarysować pewien schemat działań USA i jego koalicjantów do których należy też Polska. Ja osobiście nie popieram żadnej ze stron tego konfliktu, ale jako bezstronny obserwator widze coś czego nie podają nasze media. Widzę wciąż zbrodniczą polityke zachodu w kierunku świata muzułmańskiego. Naprawdę nie dziwi mnie to, że Kadafi nazywa rebeliantów Al-Qaidą czy "terrorystami opłacanymi przez zachód". Na koniec chce tylko napisać iż mam nadzię że ten "Świt Odysei" nie będzie trwał długo, aby ucierpiało jaknajmiej ludzi, którzy nic z tego wszystkiego nie będą mieli. Znając ostatnie dziesięc lat, wiadomo przecież, że każda interwencja USA i ich sojuszników kończyła się długoletnią wojną demową i setkami tysięcy ofiar. Ale co znaczą nadzieje jednego człowieka przeciwko interesom potęg światowych których nie obchodzi życie ludzkie lecz tylko ropa.
* Stany Zjednoczone - Barak Obama, po wygranych wyborach ogłosił, że w związku na swoje pochodzenie, zwróci uwagę na problemy Afryki, czego całkowicie zaniechał Bush. Dla najmocniejszej gospodarczej potęgi świata, przemiany w Afryce Północnej, które przekierowałyby obrót tamtejszymi towarami na zasadach kapitalistycznych są USA na rękę. Pustke po autorytarnych przywódcach typu Mubarak, zapełnili by prywatni inwestorzy których lepiej da się kontrolować. Miliardy dolarów, zamiast do kieszeni garstki Północno Afrykańskich przywódców, można teraz kontrolować poprzez prywatne firmy kontrolowane bądź współpracujące z rządem. Dążenia rewolucjonistów są tu tylko drugą kwestią, gdyż byt i tak biednych tamtejszych społeczeństw nie ulegnie zbytnio dużej poprawie. Na szczyt wspinać się zaczną ludzie bezwględni którzy mają znajomości oraz rozwinie się szara strefa. Potrzeba będzie lat do ustanowienia przynajmiej zmanipulowanego ładu jaki istnieje dziś w świecie zachodnim.
* Francja - w ostatnich wyborach samorządowych partia prezydenta Sarkoziego przegrała. W ogóle poparcie dla prezydenta spada. Jeszcze nie tak dawno, prezydent Sarkozy zapraszał do siebie Kadafiego na polityczną pogawędke. Dziś jednak, kiedy na domowym podwórku nie idzie Sarkoziemu tak fajnie, stosuje od dawna znaną sztuczke aby odwrócić uwagę na sprawy zagraniczne, gdzie Sarkozy wraz z potężnymi sojusznikami może podskoczyć osamotnionej Libii.
* Wielka Brytania - Zjednoczone Królestwo ma to do siebie w ostatnim czasie, że gdzie bomby zrzuca USA tam i też oni zrzucają ochoczo. Kto zna troche historii wie o co chodzi i pewnie sam przyzna że nie ma co się w tym miejscu rozpisywać.
* Włochy - jesli chodzi o Włochy to tutaj sprawa wygląda bardziej przejżyście. Otóż Libia najwięcej interesów robi z Włochami (Libia odzyskała niepodległość w 1951 od Włoch właśnie). Kadafi juz zapowiedział że gdy pokona wojska koalicji, przeniesie swoje interesy od państw które go zaatakowały do Chin i Rosji oraz do innych krajów. Oczywiście wszystkie kraje atakujące Kadafiego nic sobie z tego nie robią prócz Włochów, ktorych sektor gospadarczy od strony Libijskiej jest widocznie opłacalny, skoro tak Włochom zależy.
* Kanada - jeśli chodzi o Kanade to ich sytuacja taka sama jak w przypadku UK.
* Katar i Norwegia - 20 marca do koalicji dołączyły te dwa państwa których jedynym interesem w tym wszystkim jest Libijska ropa, co oczywiście również dotyczy wszystkich powyższych państw.
Podoba mi się podejście Rosji, której ministerstwo spraw zagranicznych nawołuje do zaprzestania ataków z strony koalicji, tłumacząc to "niewymierną" ilością sił. Niemcy również ostrożnie podchodzą do sprawy, nie blokując amerykańskich baz na ich terenie, lecz odrzucają możliwość wykorzystania swoich sił na Libie.
Jeśli chodzi o Polskę, to poraz drugi w ostatnim czasie, wszystkie strony polityczne są zgodne w działaniach rządu który po prostu nic nie działa w kwestii Libijskiej.
"Odyseja" Homera rozpoczyna się 10 lat po zakończeniu 10 letniej wojny trojańskiej. Niespełna 10 lat po atakach z 11 września, następne państwo muzułmańskie dostaje przesyłke z USA w postaci rakiet, bombowców, okrętów marynarki wojennej, łodzi podwodnych, myśliwców, helikopterów, satelit szpiegowskich itd. Może ktoś potrafi ułożyć to w całość, bo jeśli tak powinien się mu zarysować pewien schemat działań USA i jego koalicjantów do których należy też Polska. Ja osobiście nie popieram żadnej ze stron tego konfliktu, ale jako bezstronny obserwator widze coś czego nie podają nasze media. Widzę wciąż zbrodniczą polityke zachodu w kierunku świata muzułmańskiego. Naprawdę nie dziwi mnie to, że Kadafi nazywa rebeliantów Al-Qaidą czy "terrorystami opłacanymi przez zachód". Na koniec chce tylko napisać iż mam nadzię że ten "Świt Odysei" nie będzie trwał długo, aby ucierpiało jaknajmiej ludzi, którzy nic z tego wszystkiego nie będą mieli. Znając ostatnie dziesięc lat, wiadomo przecież, że każda interwencja USA i ich sojuszników kończyła się długoletnią wojną demową i setkami tysięcy ofiar. Ale co znaczą nadzieje jednego człowieka przeciwko interesom potęg światowych których nie obchodzi życie ludzkie lecz tylko ropa.
piątek, 18 marca 2011
Polska Pojednana!
Stało się coś niesamowitego! Myślałem że nie doczekam mimo młodego wieku. Dwie największe polskie partie polityczne (skłócone od 2005 roku) są zgądne w pewnej kwestii, ale za to jakiej kwestii! Otóż proszę państwa: Jarek, Donek, Radek, Bronek i cała reszta bandy, wreście razem grają w jednej drużynie przeciwko uwaga!: Żydom! Tak! To nie wymyślona przez moją osobę historia, tylko fakt (co prawda medialny ale fakt). Pewnie ktoś z was dziwi się, że poświęcam temu czas, do tego w pierwszym poście. Pisze o tym bo akurat na ten temat chętnie się wypowiem, a nic ciekawszego w mediach narazie nie znalazłem, prócz tego, co powyżej.
Jeszcze za czasów liceum, nauczyciele wmawiali mi, że jestem antysemitą, ponieważ na głos wypowiadałem twierdzenia typu: "Żydzi trzymają bank światowy", "Żydzi to bogaci ludzie i za to ich nie lubię bom biedny a dzielić się ze mną nie chą", "Kapitalizm najbardziej odpowiada Żydą, gdyż od wygnania z Izraela zaczeli robić interesy na zasadach które są fundamentami dzisiejszej gospadarki", itd. itd... Chciano mnie nawet wyrzucić za to ze szkoły, na szczęście wcześniej sam zrezygnowałem. Wypowiadając te zdania w tamtych czasach niebyłem zbyt mądry (do dziś nie jestem). Do samych Żydów właściwie mam do dziś tylko pretensje w jednej sprawie, odnośnie ich polityki zagranicznej w Izraelu. Jeśli chodzi o ich pieniądze to niech je mają.
Wracając do tego od czego wyszedłem. PO i PIS są zgądne w tym aby nie oddawać prywatnego mnienia Żydom (bądź wypłacić za nie odszkodowanie) utraconego przez ten naród podczas II Wojny Światowej na terenie Polskim. Politycy tłumaczą to tym, że jesteśmy za biednym krajem aby pozwolić sobie na wydatek 20 miliardów zł (no tyle wyszacował to Donald Tusk). 20 miliardów zł za cierpienie narodu żydowskiego.
Z perspektywy Polski, uważam że nasz rząd powinien wypłacić te pieniądze, dlaczego? Abyśmy sami potem zaczeli domagać się odszkodowań.
Jako że te nawoływania do Polski pochodzą z USA, dlatego mam coś też do napisania w tamtym kierunku, a dokładnie do Żydów mieszkających w USA, a mianowicie:
Kochani obywatele Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej pochodzenia Żydowskiego. Na początek chce napisać, że nie jestem antysemitą! Ale wiem też, że dzisiaj antysemitami są CI, których sami tak nazwiecie. Pominając jednak tą kwestie: Kompletnie nie zgadzam się z moim rządem. Wam te 20 mld zł się należą. Gdyby mój rząd reprezentowali ludzie inteligentni, to od razu dostalibyście te pieniądze. A tak, mój rząd wraz z mediami, wykorzystał starania wasze o należyte wam pieniądze, do podsycenia przeciwko wam narodowego antysemityzmu (teraz nie wiem kto głupszy, my czy wy). Nasi biedni obywatele by przecież wcale nie zareagowali, gdyby nasz rząd, dał wam te pieniądze. Jesteśmy tak biedni, że ponowny wzrost cen żywności x2 i tak by nas nie ruszył, bo od dawna jesteśmy POZBAWIENI NADZIEI. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie po co wam kolejne 20 mld zł, skoro wy i kraj w którym żyjecie, posiada jedną czwartą całego bogactwa ziemii w postaci pieniądza? Mniejsza o to, jak mówiłem, gdyby ja bym mógł decydować, dałbym wam te pieniądze. Dałbym wam je jeszcze z jednego najważniejszego powodu: Gdyby w świat poszła wieść, że Polska, zapłaciła amerykańskim Żydom odszkodowanie za straty materialne na terenie Polski z okresu IIWŚ (chociaż najbogatsi Żydzi siedzieli sobie spokojnie wtedy w USA i czekali do 44 roku aż 6 milionów ich rodaków spłonie), to wtedy zaczełyby się ogólnoświatowe ponaglania o odszkodowania. Dlaczego o tym pisze? Bo na dzień dzisiejszy gdyby państwa światowe wystąpiły o odszkodowania najwięcej płacić by musiała Ameryka Północna. Jesteście winni grube miliardy waszych śmierdzących dolców całemu światu:
* Za wasz wstrętny kapitalizm.
* Za wojny wypowiadane pod fałszywymi pretekstami
* Za ocieplenie klimatu
* Za katastrofy ekologiczne
* Za miliony głodujących i cierpiących
* Za choroby psychiczne i fizyczne spowodowane waszymi pseudobadaniami.
* Za benzyne po 5.15 zł
* Za ogólnoświatowe szerzenie głupoty i idiotyzmu
Mogłbym tak wymieniac bez końca ale po co... To i tak teraz nie ma sensu. Bo politycy mojego kraju i ludzie na nich głosujący są tak samo głupi jak wy. Bo zamiast przelać wam te pieniądze do waszych rajów podatkowych i rozpocząć ogólnoświatowy początek pozywania was tam w USA o odszkodowania, to chowa sobie te marne 20 mld do własnej kieszyni aby w przyszłości wydać je na kolejne bzdury...
Na sam koniec, chce kolejny raz powiedzieć że nie jestem antysemitą, was zwykłych Amerykanów też lubie, bo wy macie w sobie fajny spokój który pozwala wam mieć reszte świata w dupie. Czego nam Polakom wciąż brakuje.
Jeszcze za czasów liceum, nauczyciele wmawiali mi, że jestem antysemitą, ponieważ na głos wypowiadałem twierdzenia typu: "Żydzi trzymają bank światowy", "Żydzi to bogaci ludzie i za to ich nie lubię bom biedny a dzielić się ze mną nie chą", "Kapitalizm najbardziej odpowiada Żydą, gdyż od wygnania z Izraela zaczeli robić interesy na zasadach które są fundamentami dzisiejszej gospadarki", itd. itd... Chciano mnie nawet wyrzucić za to ze szkoły, na szczęście wcześniej sam zrezygnowałem. Wypowiadając te zdania w tamtych czasach niebyłem zbyt mądry (do dziś nie jestem). Do samych Żydów właściwie mam do dziś tylko pretensje w jednej sprawie, odnośnie ich polityki zagranicznej w Izraelu. Jeśli chodzi o ich pieniądze to niech je mają.
Wracając do tego od czego wyszedłem. PO i PIS są zgądne w tym aby nie oddawać prywatnego mnienia Żydom (bądź wypłacić za nie odszkodowanie) utraconego przez ten naród podczas II Wojny Światowej na terenie Polskim. Politycy tłumaczą to tym, że jesteśmy za biednym krajem aby pozwolić sobie na wydatek 20 miliardów zł (no tyle wyszacował to Donald Tusk). 20 miliardów zł za cierpienie narodu żydowskiego.
Z perspektywy Polski, uważam że nasz rząd powinien wypłacić te pieniądze, dlaczego? Abyśmy sami potem zaczeli domagać się odszkodowań.
Jako że te nawoływania do Polski pochodzą z USA, dlatego mam coś też do napisania w tamtym kierunku, a dokładnie do Żydów mieszkających w USA, a mianowicie:
Kochani obywatele Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej pochodzenia Żydowskiego. Na początek chce napisać, że nie jestem antysemitą! Ale wiem też, że dzisiaj antysemitami są CI, których sami tak nazwiecie. Pominając jednak tą kwestie: Kompletnie nie zgadzam się z moim rządem. Wam te 20 mld zł się należą. Gdyby mój rząd reprezentowali ludzie inteligentni, to od razu dostalibyście te pieniądze. A tak, mój rząd wraz z mediami, wykorzystał starania wasze o należyte wam pieniądze, do podsycenia przeciwko wam narodowego antysemityzmu (teraz nie wiem kto głupszy, my czy wy). Nasi biedni obywatele by przecież wcale nie zareagowali, gdyby nasz rząd, dał wam te pieniądze. Jesteśmy tak biedni, że ponowny wzrost cen żywności x2 i tak by nas nie ruszył, bo od dawna jesteśmy POZBAWIENI NADZIEI. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie po co wam kolejne 20 mld zł, skoro wy i kraj w którym żyjecie, posiada jedną czwartą całego bogactwa ziemii w postaci pieniądza? Mniejsza o to, jak mówiłem, gdyby ja bym mógł decydować, dałbym wam te pieniądze. Dałbym wam je jeszcze z jednego najważniejszego powodu: Gdyby w świat poszła wieść, że Polska, zapłaciła amerykańskim Żydom odszkodowanie za straty materialne na terenie Polski z okresu IIWŚ (chociaż najbogatsi Żydzi siedzieli sobie spokojnie wtedy w USA i czekali do 44 roku aż 6 milionów ich rodaków spłonie), to wtedy zaczełyby się ogólnoświatowe ponaglania o odszkodowania. Dlaczego o tym pisze? Bo na dzień dzisiejszy gdyby państwa światowe wystąpiły o odszkodowania najwięcej płacić by musiała Ameryka Północna. Jesteście winni grube miliardy waszych śmierdzących dolców całemu światu:
* Za wasz wstrętny kapitalizm.
* Za wojny wypowiadane pod fałszywymi pretekstami
* Za ocieplenie klimatu
* Za katastrofy ekologiczne
* Za miliony głodujących i cierpiących
* Za choroby psychiczne i fizyczne spowodowane waszymi pseudobadaniami.
* Za benzyne po 5.15 zł
* Za ogólnoświatowe szerzenie głupoty i idiotyzmu
Mogłbym tak wymieniac bez końca ale po co... To i tak teraz nie ma sensu. Bo politycy mojego kraju i ludzie na nich głosujący są tak samo głupi jak wy. Bo zamiast przelać wam te pieniądze do waszych rajów podatkowych i rozpocząć ogólnoświatowy początek pozywania was tam w USA o odszkodowania, to chowa sobie te marne 20 mld do własnej kieszyni aby w przyszłości wydać je na kolejne bzdury...
Na sam koniec, chce kolejny raz powiedzieć że nie jestem antysemitą, was zwykłych Amerykanów też lubie, bo wy macie w sobie fajny spokój który pozwala wam mieć reszte świata w dupie. Czego nam Polakom wciąż brakuje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)